No. 9


                Wstała o świcie, by zdążyć załatwić wszystkie sprawy i pójść na siłownię zanim pojedzie do szpitala. Musiała jakoś rozładować stres, jaki towarzyszył jej od chwili, w której odebrała telefon z informacją o wypadku męża. Dwudziestominutowe cardio miało okazać się zbawienne.
                Gdy o dziewiątej weszła do jednej z sal, blondyn już siedział z przygotowanymi dokumentami na łóżku. Uśmiechnął się delikatnie na widok kobiety.
– Hej – powiedział.
– Hej. Wybacz mój strój, ale byłam na siłowni i nie chciało mi się stroić. – wzruszyła ramionami – Przywiozłam ci ciuchy na zmianę, tak jak prosiłeś.
– Dziękuję. – wstał i wziął od niej torbę – Przebieram się i możemy jechać do domu. Mam już wszystko.
– W porządku – przytaknęła.
                Godzinę później wjechali na luksusowe osiedle. Soler wyjęła z bagażnika niewielką walizkę ze swoimi ubraniami i podążyła za piłkarzem do windy, która zawiozła ich na najwyższe piętro budynku. Kiedy tylko przekroczyła próg mieszkania, ponownie ogarnęło ją dziwne uczucie. Coś na kształt ulgi połączonej z licznymi ciarkami przemierzającymi jej ciało. Tyle wspomnień wiązało się z tym miejscem. Każdy mebel z czymś jej się kojarzył i miał swoją historię. Nic się tu nie zmieniło odkąd wyjechała. Westchnęła głęboko, zostawiając torbę w przedpokoju.
– Napijesz się czegoś? – zapytał Roberto, kierując się do kuchni.
– Usiądź, ja zrobię kawę – rozkazała.
– Daj spokój, nie jestem inwalidą – prychnął.
– Nie kłóć się ze mną, proszę. Obiecałam doktorowi Mendezowi, że się tobą zaopiekuję. Nie możesz się przemęczać.
– Podniesienie czajnika z wodą nie zrobi mi krzywdy, Carmen.
– Po prostu usiądź i poczekaj, aż zrobię kawę, Sergi.
                W ciszy czekali, aż woda się zagotuje. Kobieta przygotowała dwie wysokie szklanki, spieniła mleko i przygotowała gorące napoje. Postawiła je na spodkach na marmurowym blacie, przy którym oboje zasiedli. Katalończyk upił  łyk kawy, po czym cicho cię odezwał:
– Wiesz, że nie musisz tu być? To nie pierwsze wstrząśnienie mózgu w moim życiu. Wiem, co mogę, a czego nie, na co powinienem zwracać uwagę. Nie jestem głupi, Carmen. Poradzę sobie.
– Tak, tak. Jesteś dużym chłopcem, wiem. – prychnęła – Ale pozwól sobie raz pomóc, okay? Napędziłeś mi takiego strachu, że nie licz, że cię teraz zostawię tu samego. Z całym szacunkiem, ale znam cię i wiem, że będziesz chciał jak najszybciej wrócić do aktywności, więc ktoś musi cię przypilnować.
– Czyli wprowadzisz się tu?
– Jeśli nie masz nic przeciwko. – wzruszyła ramionami – Przygotuję coś do jedzenia – wstała.
– Pomogę ci. – widząc minę brunetki, przewrócił oczami – Daj mi chociaż pokroić te owoce – wskazał na stojącą obok miskę.
                Pokiwała głową, zgadzając się na to, o co prosił. Stali obok siebie przy blacie i tak po prostu przygotowywali wspólnie śniadanie. Zupełnie jak za starych, dobrych czasów. Piłkarz sięgał właśnie po pomarańczę, zahaczając niechcący rękę Soler, co zaowocowało tym, że dziewczyna automatycznie spojrzała na jego dłoń. Piękna, złota obrączka robiona na zamówienie mocno błyszczała w promieniach słońca, które wdzierało się przez duże okno. Przygryzła wargę i zerknęła niepewnie na blondyna. Biła się z myślami, ale musiała poznać w końcu odpowiedź.
– Sergi, mogę cię o coś zapytać?
– Pewnie. – przytaknął – O co tylko chcesz.
– Twoja obrączka… – wypaliła, a mężczyzna zmarszczył brwi, nie wiedząc, o co jej chodziło.
– Co z nią?
– Dlaczego ją nosisz?
– Jestem żonaty, więc noszę obrączkę – wzruszył ramionami.
– Wtedy w klubie, zaraz po moim powrocie, nie miałeś jej na palcu. Ani wtedy w szatni po meczu… – drążyła, opuszczając głowę – Ale na grillu u Leo i Anto już miałeś.
– I co z tego? – fuknął.
– Po prostu… Nie rozumiem.
– A co tu rozumieć, Carmen? – zaczął się w nią intensywnie wpatrywać – Jesteś moją żoną, a ja twoim mężem. Założyliśmy sobie te obrączki przed ołtarzem. Wsunęłaś mi ją na palec pięć lat temu i uważam, że tam jest jej miejsce. To prawda, – westchnął – nie nosiłem jej przez pewien czas, ale to dlatego, że byłem wściekły na nas oboje, że tak to się potoczyło… Myślałem, że już w ogóle o mnie nie pamiętasz. Wtedy w barze… Jak błysnęłaś swoją obrączką przed oczami Coral… – zaśmiał się delikatnie – Zrozumiałem, że przez ten cały czas o mnie pamiętałaś, bo musiałaś o mnie myśleć za każdym razem, gdy spojrzałaś na swoją dłoń. – na chwilę zapanowała między nimi cisza. Roberto nie odrywał oczu od twarzy swojej żony – Dlaczego ty nosisz swoją obrączkę?
– Nigdy jej nie zdjęłam – wzruszyła ramionami.
– Ale dlaczego? – dopytywał, aż w końcu uniosła na niego swoje piękne, błękitne oczy.
– Bo obrączka to znak, że mam męża i nie jestem zainteresowana żadnym związkiem. Chciałam, żeby to było jasne dla każdego. Poza tym… Sama nie wiem. Noszę ją od wielu lat i dziwnie byłoby mi bez niej.
– Żadnym związkiem? – świdrował ją swoim wzrokiem.
– Żadnym. Nie było nikogo po tobie, Sergi.
– Dalej jesteś tylko moja? – spytał zachrypniętym głosem. Atmosfera zgęstniała, a między nimi unosiło się dziwne napięcie.
– Tak – wypowiedziała niemalże niesłyszalnie.
– A Denis? – zbliżył się do niej tak, że stykali się ciałami.
– Denis? – uniosła zdziwiona brwi – To tylko znajomy. Zagadał wtedy do mnie po meczu, kleiła nam się rozmowa. A potem ty wkroczyłeś i tak go nastraszyłeś, że bał się na mnie w ogóle spojrzeć na grillu.
– No i bardzo dobrze! O to mi chodziło.
– Żeby go nastraszyć?!
– Nie. Żeby trzymał się od ciebie z daleka.
– Dlaczego? – odwróciła się do niego przodem.
– Bo jesteś moją żoną. – wypowiedział to zdanie nad wyraz spokojnie – Moją. – przyparł ją do blatu – I tylko moją. – pochylił się i pocałował jej szyję – I tylko ja mogę robić takie rzeczy – zaczął powoli wyznaczać mokrą ścieżkę do jej obojczyka. Objął ją w pasie i delikatnie uniósł, sadzając na kuchennej zabudowie. Jedną dłoń umiejscowił na jej biodrze i sunął nią w górę, a drugą ujął za policzek. Potarł jej nos swoim, spojrzał w jej piękne oczy, a następnie musnął usta swoimi. Po chwili ponowił czynność, lecz zwiększył intensywność. Wepchnął się pomiędzy jej nogi, co zaowocowało jęknięciem brunetki. Przywarł do niej jeszcze mocniej, całując coraz bardziej żarliwie. W końcu objęła jego szyję dłońmi, a w pasie otoczyła nogami. Blondyn uśmiechnął się przez pocałunek. Złapał ją za pośladki i ruszył na oślep w kierunku sypialni.
                Szybko pozbył się jej króciutkiej bluzy wraz ze sportowym stanikiem, zrzucił z siebie koszulkę i znalazł się na łóżku, tuż nad Soler. Składał soczyste pocałunki na jej dekolcie, drażniąc jednocześnie twarde już sutki. Schodził dłońmi niżej i niżej, aż dotarł do gumki jej spodni dresowych. Wsadził dłoń do środka, ujmując jej jędrny pośladek i za jednym zamachem pozbawił ją i spodni, i stringów. Uśmiechnął się cwano na widok nagiego ciała Carmen. Nadal była idealna. Była dokładnie taka, jaką ją zapamiętał. Te jędrne, krągłe piersi, które wypełniały jego dłonie. Płaski, opalony brzuch z delikatnie zarysowanymi mięśniami. Smukłe, długie nogi. Kiedy rozepchnął jej uda, wiedział już, że była mokra i gotowa. Wstał z łóżka, pozbył się szybko reszty ciuchów i wrócił między jej nogi. Przejechał palcem po szparce, a potem ją tam pocałował. Podciągnął się na przedramionach i pogładził kciukiem jej policzek. Złączył ich czoła, muskając jej wejście swoim penisem. Chciał się z nią trochę podrażnić, ale nie był w stanie długo wytrwać. Desperacko potrzebował znaleźć się w niej. Już. Teraz.
– Sergi… – jęknęła przeciągle, gdy zaczął się w niej poruszać. Pocałował ją, a ona zupełnie poddała się ruchom piłkarza. Nie myślała, nie analizowała. Po prostu skupiała się na rozkoszy, którą właśnie dawał jej Roberto. 
Gdy opadł bez sił na posłanie tuż obok niej, dotarło do niej, co właśnie zrobili. Zakryła się szczelnie kołdrą, zwijając się w kulkę na samym brzegu dużego łózka. Blondyn zmarszczył brwi, nie wiedząc, dlaczego nastrój kobiety tak nagle się zmienił. Przecież jeszcze przed sekundą wiła się pod nim z rozkoszy. I to dosłownie!
– Carmi? – przysunął się do niej i objął w pasie – Hej, kotku, co jest? – zapytał, ale kiedy nie dostał odpowiedzi, siłą przewrócił ją na plecy tak, by na niego spojrzała. Miała łzy w oczach, co zupełnie mu się nie spodobało – Ej, co się stało?
– Nic – burknęła.
– No przecież widzę. – westchnął, głaszcząc jej policzki – Carmi, znam cię wieki i wiem, kiedy coś się dzieje. Więc przestań pieprzyć i powiedz mi, co się stało? Zrobiłem coś nie tak? Coś cię zabolało? – zmartwił się, że może był zbyt ostry. Tak bardzo tęsknił za tym uczuciem, więc obawiał się, że mogło go to zaślepić i mógł wyrządzić tej kruszynie krzywdę – Proszę, kotku, powiedz coś.
– Nie powinniśmy – wychrypiała.
– Co? – ściągnął brwi.
– Nie powinniśmy tego robić, Sergi – wskazała palcem na niego i siebie.
– Nie powinniśmy się ze sobą kochać, tak? To chcesz powiedzieć?
– Tak. Nie powinniśmy.
– Według mnie akurat to jest to, co powinniśmy robić.
– Co?! – pisnęła zdezorientowana.
– Seks to normalna rzecz w małżeństwie, Carmi. Ty jesteś moją żoną, a ja twoim mężem. Każdy ksiądz ci powie, że powinniśmy ze sobą sypiać. – prychnął – A jak bez gumki to już w ogóle po bożemu to zrobiliśmy.
– O mój Boże! – oczy jej się powiększyły ze strachu – Sergi, ja nie biorę pigułek!
– To nic. – uśmiechnął się lekko, całując delikatnie jej usta – Najwyżej nawet rząd przyzna mi rację, że powinniśmy ze sobą sypiać i produkować nowych obywateli.
– Nie żartuj sobie ze mnie, Roberto! – wzburzona wyskoczyła z łóżka, ale Sergi zdążył złapać ją za rękę i pociągnąć, w wyniku czego, wylądowała na jego udach. Zarumieniła się, czując jego ponowną erekcję uciskającą na jej pośladki.
– Nie żartuję, Carmen. – westchnął, zatapiając się w jej pięknych oczach – Było mi z tobą cholernie dobrze i chcę tego znowu. Uwielbiam to uczucie i potrzebuję się w tobie znaleźć. Dzisiaj, jutro… I każdego dnia, kiedy mi pozwolisz. Potrzebuję tego, Carmi. – wtulił się w jej szyję, ponownie zanurzając się w jej słodkiej cipce – Potrzebuję ciebie, kochana żono. – pomógł jej się podnieść i ponownie opaść tak, by wzięła go w siebie całego – Ta ciasna cipeczka jest tylko moja i pragnę w niej być. Pozwól mi, kochanie.
                Carmen nie odpowiedziała. Pochyliła się lekko i zainicjowała pocałunek, dając tym samym zielone światło na dalsze poczynania swego męża.


***
Witam w Nowym Roku!
Życzę Wam wszystkim (i sobie też!), żeby ten rok był lepszy niż poprzedni - zarówno zawodowo, jak i prywatnie! Macie jakieś postanowienia noworoczne? Z chęcią je poznam, hehe. Ja mam kilka rzeczy, które chcę zrobić w roku 2019, ale zobaczymy, czy się uda. 😉
Troszkę sielanki zapanowało w tym opowiadaniu. Chyba trzeba trochę im to popsuć, nie sądzicie? 😈

Komentarze

  1. ŻADNEGO PSUCIA...ROBERTO 3 RAZY YES! NAPRAWIŁEŚ TO W KOŃCU! i rób tych nowych obywateli proszę cię XDD Niech się kochają jak najdłużej ale niestety czuje że coś na nich wymyślisz...

    OdpowiedzUsuń
  2. No i po co Ci ten rozwód Roberto, którego ewidentnie nie chcesz ^^
    Podejrzewałam, że tak się to może skończyć :D Insynuuacje Sergiego, opieka nad nim, wspólne mieszkanie ... widać, że nadal ich do siebie ciągnie, dlatego powinni poważnie pogadać i do siebie wrócić, bo podświadomie obydwoje tego chcą :)
    Jeszcze mają szansę na ratowanie małżeństwa :) W końu nawet lekarz, ksiądz i rząd są za tym ^^ :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, temat rozwodu jeszcze powróci ;p Ale nie powiem co na to rząd i ksiądz XD

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze, które bardzo mnie motywują do pisania! <3