No. 14


                Wszystko go dzisiaj denerwowało. Zresztą, tak jak wczoraj. Mocno świecące słońce. Wiatr. Złe podanie kolegi na treningu. Źle uderzona piłka. Przegrana gierka treningowa. Powolna przemowa trenera. Zbyt długo omawiane założenia taktyczne na nadchodzący mecz. Zbyt słodki smak izotonika. Zbyt ciepła woda pod prysznicem. Duże korki w mieście. Kurwa, nawet krzywo przystrzyżona trawa na boisku! Dlatego starał się schodzić ludziom z oczu, by nie prowokować żadnych kłótni, a co gorsza bójek. A był pewien, że doszło by do tego – nawet jeśli nikt by nie poruszył tematu Carmen. Potrzebował jednak się wygadać, a jedyna osoba do tego odpowiednia to ter Stegen, do którego postanowił pojechać.
– Siema, stary. Nie przeszkadzam? – zapytał, poklepując się z bramkarzem po plecach.
– Nie, właź śmiało. Dani poszła po zakupy. Kawy?
– Poproszę. – westchnął, siadając na sofie – Marc, znacie mnie już trochę… Czy ja naprawdę byłem takim okropnym mężem?
– Stary, no nie mnie to oceniać, ale z mojego punktu widzenia to byłeś świetnym mężem. Nigdy świata poza swoją małą Carmi nie widziałeś. I zawsze byłeś wściekły jak osa na każdego gościa, który tylko odważył się na nią spojrzeć. Wydawało mi się, że świetnie się wam układało. – zalał kawę wrzątkiem i przyszedł do kolegi z dwoma parującymi kubkami – Dlatego tak się wszyscy zdziwiliśmy, że się rozstaliście…
– Taaa… – westchnął – Zjebałem – upił łyk naparu, parząc sobie przy tym nieco język.
– Może w końcu mi powiesz, dlaczego się rozstaliście? Co się stało?
– Ja… – urwał, gdy usłyszał otwieranie drzwi.
– Hej, już jestem! – krzyknęła blondynka – O, Sergi. Dzień dobry.
– Hej.
– O czym gadacie?
– Właśnie próbowałem wyciągnąć od niego powód rozstania z Carmen, ale mi przeszkodziłaś, kochanie – posłał jej surowe spojrzenie.
– Też z chęcią w końcu się dowiem, o co w tym wszystkim chodzi! – jęknęła, odstawiając torby z zakupami na blat – Mógłbyś powiedzieć, dlaczego jesteś taki zgnuśniały od kilku dni, a moja przyjaciółka ma tak wielkiego doła jak stąd do Miami? – usiadła naprzeciwko piłkarzy.
– Mam doła, bo się rozwodzę, Dani – prychnął.
– A możesz mi przypomnieć, kto wniósł pozew o rozwód? – uniosła brew ku górze, wlepiając swoje spojrzenie w Katalończyka – O ile dobrze wiem ty, więc tylko do siebie możesz mieć pretensje!
– Ale ja jej powiedziałem, że nie chcę rozwodu! – krzyknął – To ona się uparła, że tak będzie rzekomo dla nas lepiej!
– A co miała zrobić, kretynie?! – nakręciła się – Opiekowała się tobą, dbała o ciebie po wypadku, odpuszczając sobie pracę. A ty nie zdobyłeś się na żadną szczerą rozmowę! Nie zasugerowałeś jej nawet, żeby wprowadziła się do Pedralbes na stałe!
– A to nie było oczywiste, że chcę z nią mieszkać?!
– No najwyraźniej nie! – zaśmiała się gorzko – Jak mam być szczera, Sergi, to gdybym była na jej miejscu, postąpiłabym dokładnie tak samo. Bo wiesz? Gdy pełnomocnik twojego małżonka dzwoni do ciebie i mówi, że wyznaczono termin rozprawy, a sam małżonek nie prosi cię wcześniej, żebyście do siebie wrócili, to wniosek jest jeden! Pobawiliśmy się i nara! Och, no i nie zapomnijmy o tym, że rozwód ma być z orzeczeniem o jej winie, żeby cię nie oskubała z kasy. – posłała mu sztuczny uśmiech – Jeśli myślisz, że jakakolwiek kobieta odczytałaby to jako „skarbie, kocham cię, nie bierzmy rozwodu, tylko zamieszkajmy znowu razem”, to się grubo mylisz, Roberto!
– Jakie orzeczenie o winie? Jakie pieniądze? – otworzył szeroko oczy – O czym ty w ogóle mówisz?
– Nie udawaj głupiego. Rozmawiałam z Carmen i powiedziała mi o wizycie twojego pełnomocnika w jej biurze.
– Dani, ja nie udaję. Pytam poważnie. Nie mam pojęcia, o czym ty właśnie mówisz! – poczerwieniał ze złości.
– Czy ty w ogóle rozmawiałeś z tym swoim adwokatem, Sergi? – zapytał zaskoczony Marc.
– No… Dwa razy. Na początku jak powiedziałem o rozwodzie… Dałem mu wtedy pełnomocnictwo do załatwienia wszystkiego. Powiedział, że zajmie się wszystkim… Żebym się niczym nie przejmował. A drugi raz, to jak poinformował mnie o dacie rozprawy…
– Czyli nie wiesz, że Carmen ma zamiar notarialnie zrzec się praw do mieszkania w Pedralbes i wziąć całą winę na siebie? – nie wierzyła Niemka – Ani tego, że możesz sobie wziąć połowę jej wydawnictwa, jeśli ci na tym zależy?
– Co takiego?! – wybuchł – Boże, nie! Nie miałem o niczym pojęcia! – złapał się za głowę – To teraz się nie dziwię, że nie chciała ze mną zostać… Boże, znowu wszystko spieprzyłem. Już drugi raz…
– Sergi… – westchnął bramkarz – Dlaczego Carmen wtedy wyjechała?
– Bo byłem skończonym idiotą… – pokręcił głową, spoglądając niepewnie na przyjaciół i zaczął tłumaczyć – Wszystko było między nami świetnie, zarówno emocjonalnie jak i fizycznie. Carmen przez kilka dni czuła się słabo, chyba musiała podłapać jakiegoś wirusa. Kilka razy budziłem się rano, słysząc jak wymiotowała. Od razu pomyślałem, że się czymś zatruła. – przetarł twarz dłońmi – Ale nie powiedziała mi, że spóźniał jej się okres. Zrobiła test, a ja go znalazłem w łazience…
– Była w ciąży? – wydusiła z siebie Daniela.
– Nie. – pokręcił głową Roberto – Ale ja byłem wściekły. Przecież brała pigułki, do cholery! Nawrzeszczałem na nią, że jest głupia i nie potrafi pamiętać o jednej małej tabletce. Powiedziałem, a właściwie wykrzyczałem, że nie umawialiśmy się na dzieci. Ona próbowała mnie uspokoić, że nie jest w ciąży i wie, że jesteśmy młodzi i jeszcze kiedyś przyjdzie na to czas… Ale ja nie mogłem przestać. Brnąłem w to dalej i powiedziałem, że nie będziemy mieć nigdy dzieci. Że ja nie chcę dzieci. – podkreślił – Że jak ona chce mieć dzieci to proszę bardzo, ale nie ze mną. Nie pamiętam nawet, kiedy zaczęła płakać. Czy już wtedy, czy dopiero po tym, jak zasugerowałem, że jak chce mieć dziecko, to niech spierdala i to najlepiej do Moraty, bo on pewnie z chęcią machnie jej bachora. – zakończył, a odpowiedziała mu długa cisza – Wyszła z domu. Na drugi dzień nie było ani jej, ani jej rzeczy. Zostawiła tylko karteczkę, że wyjeżdża do Amsterdamu, bo skoro nie chcę rodzinnego życia, to nie chcę też jej. Dupek roku czy może nawet dekady? Jak myślicie?
– Nie wiem, co powiedzieć. – wyszeptała Daniela – Dlaczego wciągnąłeś na dodatek w to wszystko Moratę?
– Bo Alvaro… Cholera, oświadczył jej się kiedyś.
– Co?! – Daniela i Marc się zsynchronizowali.
– Zrobił to po pijaku, ale na drugi dzień powiedział jej, że jeśli jest zainteresowana, to mogą się pobrać.
– Czy wy… Byliście już wtedy razem, prawda?
– Tak. – pokiwał głową – Miałem już nawet pierścionek. A ten cholerny madrycki pies dobrze o tym wiedział! Mało brakowało, żebym go tam gołymi rękoma… – pokręcił zrezygnowany głową – Zawsze się dobrze dogadywali, a Morata to był pies na baby. Niby nie ruszał kobiet kumpli, ale widziałem wiele razy, jak się ślinił na widok mojej Carmi.
– Naprawdę nie chcesz założyć z nią rodziny? Myślałem, że kochasz ją najbardziej na świecie?
– Byłem idiotą, stary. Co mogę więcej powiedzieć? Byłem niedojrzałym kretynem zapatrzonym na swoją karierę i wkurwionym, bo coś mi nie szło w tamtym momencie na boisku. – jęknął – Prawda jest taka, że oddałbym wszystko, żeby mieć z Carmi dzieci. Żebyśmy byli razem. Szczęśliwi. Chciałbym mieć z nią rodzinę. Kocham ją jak wariat. – westchnął – Ale przez własną głupotę straciłem miłość najwspanialszej kobiety, jaką Bóg mógł postawić na mojej drodze…
– Nie straciłeś jej miłości. – odezwała się dziewczyna – Ona cię nadal kocha, Sergi. Może myśli, że ty nie…
– Powiedziałem jej, że ją kocham, Dani. – spojrzał niepewnie na blondynkę – A ona wtedy odeszła.
– Może się czegoś boi? – zastanawiał się Niemiec – Może Coral jej znowu groziła?
– Nie sądzę. – pokręcił głową – Mój prawnik skontaktował się z nią i ładnie poprosił, żeby się od nas odpieprzyła. A ja sam do niej zadzwoniłem i powiedziałem, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego i nic do niej nigdy nie czułem. Także to raczej odpada.
– A… – zaczął, lecz przerwał mu dźwięk telefonu Roberto. Chłopak przeprosił gospodarzy i odebrał.
– Tak?
– Siema, stary. Moja Elena chciałaby ci coś powiedzieć. – odezwał się Busquets – Nawet nie próbuj, Elena! Mów i to już albo ja to zrobię za ciebie! – warknął na partnerkę, a ta głośno westchnęła.
– Cześć, Sergi. Tu Elena – usłyszał głos Galery.
– Cześć, Elena. Coś się stało?
– Nie. – zaprzeczyła – To znaczy tak. To znaczy…sama nie wiem.
– Spokojnie, o co chodzi?
– Ugh, może nie powinnam, ale uwielbiam was i martwię się tym, co się z wami dzieje, Sergi.
– Co masz na myśli? Chodzi o mnie i o Carmi, tak?
– Tak. Sergi… Byłam dzisiaj rano u ginekologa i widziałam tam Carmen.
– Co? – nagle zaschło mu w gardle – Ale poczekaj. Może była tam po prostu na jakichś badaniach?
– Na badaniach na pewno. – westchnęła – Lekarka za nią wybiegła, bo Carmen zapomniała recepty. Słyszałam wyraźnie, jak przypominała jej kiedy i ile ma brać tabletek. Przepisała jej kwas foliowy i…
– Do cholery, Elena, mów jaśniej!
– Przepisała Carmen suplementy dla kobiet w ciąży, Sergi. Sądzę, że…
– Że Carmen jest w ciąży – dokończył za nią, wpatrując się w zszokowanych państwa ter Stegen.
                Szybko pożegnał się z przyjaciółmi i próbował się dodzwonić do żony, ale ta skutecznie go najpierw zrzucała, a potem wyłączyła telefon. W wydawnictwie dowiedział się zaś od jej sekretarki, że kobieta pojechała na kilka dni w sprawach służbowych do Madrytu i ma wrócić dopiero w poniedziałek wieczorem.
                Tej nocy nie mógł spać. Z samego rana obudził Busquetsów chcąc zdobyć jak najwięcej informacji od Eleny. Wiedząc, że wizyta Soler miała miejsce wczoraj około godziny dziesiątej rano, wsiadł w samochód i pojechał pod wskazany przez kobietę adres.
                Wchodząc do poradni ginekologicznej czuł się dziwnie. Na krzesełkach w poczekalni siedziały kobiety z większymi lub mniejszymi brzuszkami. Niektóre były same, innym towarzyszyli partnerzy. Rozejrzał się dookoła, po czym zawrócił do rejestracji i przystąpił do realizacji swego planu.
– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – uśmiechnęła się do niego starsza kobieta koło pięćdziesiątki.
– Dzień dobry. – posłał jej czarujący uśmiech – Głupio się przyznać, ale szukam żony.
– Żony? – zdziwiła się.
– Tak. – pokiwał głową – Moja żona była umówiona tutaj dzisiaj na dziesiątą na wizytę. Podejrzewaliśmy, że jest w ciąży i miała to potwierdzić. No a ja obiecałem, że będę. Jest jednak chwila przed czasem, a ja jej tu nigdzie nie widzę. Może pani doktor już ją przyjęła?
– Nie powinnam tego robić, ale… – westchnęła – No dobrze, proszę podać mi dane żony.
– Carmen Soler Nuñez. Urodzona dwudziestego czerwca dziewięćdziesiątego czwartego.
– I jest pan pewny, że miała dzisiaj o dziesiątej mieć tutaj wizytę? – spojrzała na piłkarza spod byka.
– No tak. – zmarszczył brwi – Coś nie tak?
– Panie…
– Roberto. Sergi Roberto.
– Panie Roberto, jaki mamy dzisiaj dzień?
– Piątek. Nie rozumiem.
– Pana żona, a i owszem była umówiona do pani doktor na godzinę dziesiątą, ale…wczoraj.
– Co? Jak to? Przecież to niemoż… – urwał wpół zdania, głośno wzdychając – To dlatego była na mnie taka wczoraj wściekła. – klepnął się w czoło – Idiota ze mnie. Ale czy mogłaby mi pani w takim razie powiedzieć, czy żona jest w tej ciąży? Kupiłbym jej na przeprosiny kwiaty i jakieś buciki dla maleństwa, ale jak nie jest jednak w ciąży, to może się to źle skończyć dla mnie… – uśmiechnął się błagalnie.
– Mam nadzieję, że mnie nie wyrzucą przez to z roboty. – pokręciła głową z rozbawieniem – Niech pan kupi te buciki. To trzeci tydzień.


***
Sergi wyłożył kawę na ławę. Dajcie znać, co sądzicie o tym wszystkim. O powodach rozstania kiedyś i sytuacji dziś. Będzie rozwód czy nie? 😅
Kto jeszcze nie wie, że prowadzę też bloga z recenzjami ZAPRASZAM! https://ohhmylotus.blogspot.com/
Buziaki!

Komentarze

  1. Nareszcie dowiedzieliśmy się prawdy o rozstaniu Carmen i Roberto! Jak zwykle ... facet najpierw mówi, a dopiero potem myśli ^^ Prawda jest taka, że Sergi zachował się w przeszłości jak skończony kretyn. Dobrze, że przynajmniej potrafi się przyznać do błędu. No i zmądrzał ... troszeczkę ^^ Niekoniecznie dziwię się Carmen że odeszła po raz drugi. Kolejny raz Sergi z nią szczerze nie porozmawiał. Znów jej nie powiedział tego, czego tak na prawdę chce. Do tego nie ogarnia tego, co wyprawia jego prawnik. Facet dostał pełnomocnictwo, więc robi wszystko, aby jego klient wygrał sprawę. Proste.
    Ale sytuacja diametralnie się zmieniła. Teraz nie chodzi tylko o Carmen i Roberto, ale o ich dziecko, które za parę miesięcy pojawi się na świecie. Dziecko, którego Sergi nigdy nie chciał, a Carmen nie wie, że zmienił zdanie. Ugh, powinien jak najszybciej z nią POWAŻNIE i SZCZERZE porozmawiać! Ale jak "znam" tego Sergiego ... czekam z niecierpliwością! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. WIEDZIAŁAM. To było dokładnie to, czego się spodziewałam. U ciebie zawsze satysfakcja gwarantowana (albo zwrot pieniędzy 🤣🤣🤣)
    Wreszcie dowiedzieli się, (dobra, na razie Sergi tylko uświadomiony) jak bardzo oboje są głupi. A Sergi w ogóle dupa, że powierzył rozwód prawnikowi, a potem olał sprawę. A potem zrobił żonie dziecko i w ogóle o tym zapomniał. Żeby tylko nie zapomniał o dziecku, bo to juz w ogóle byłby lekki przypał (a ja bym się zaśmiała na śmierć). Ona wyjechała, on pewnie też sie nie ruszy, spotkają się na rozprawie i jeszcze się rozwiodą, mówię ci, że tak będzie. W sumie fajnie, coś się będzie działo, czyli to, co ja lubię najbardziej.aczkolwiek tak mogą byc kiedyś szczęśliwą rodzinką, ale to tam wiesz, tak by the way.
    Miłego dnia i do następnego.
    (Ps. #KochamWięcKomentuję 😂✌🏻)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to nareszcie się wyjaśniło, co takiego skłoniło Carmen do wyjazdu... Ten Sergi! Ja po prostu słów nie mam, żeby opisać jego zachowanie. Bo zachował się w tamtym okresie jak totalna świnia i tyle. Najpierw powiedział, potem pomyślał, a potem jeszcze się zdziwił, czemu go żona zostawiła. Te chłopy! Na szczęście poszedł po rozum do głowy i zrozumiał pewne sprawy. Tylko oby nie było za późno!
    Czyli tak się sprawy mają z mecenasem. Sergi dał mu pełnomocnictwo, więc nic dziwnego, że facet robi wszystko pod swojego klienta. W takiej sytuacji wcale nie dziwię się Carmen, bo która zareagowałaby inaczej? Do roboty Sergi! Teraz nie chodzi już tylko o ich dwójkę, a o maleństwo żyjące w brzuszku Carmen. Śmigaj Sergi do Madrytu!
    Nie mogę się doczekać nowości, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sergi, jak typowy facet. Pierw mówi, później myśli... Na szczęście obudził się na czas (bo innego scenariusza nie przewiduję) i teraz zawalczy o żonę. Kurczę, ten jego adwokat też dobry cwaniaczek! Na miejscu Roberto zwolniłabym gnoja i poslała na Alaskę!
    Carmen jest w ciąży, taaaaaak! Bardzo się cieszę i czekam na te kwiaty, buciki, bombonierki i nie wiem co jeszcze.
    Do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam! Pamiętasz mnie jeszcze? Po długiej przerwie wróciłam do blogosfery i zobaczyłam, jak w jakimś komentarzu zostawiłaś linka do tego bloga. Postanowiłam się wprosić tutaj. Mam nadzieję, że nie będziesz mi miała tego za złe ;)
    Tak więc wpraszam się i się mnie nie pozbędziesz! Przeczytałam wszystko na raz, bo tak się wciągnęłam, że nie mogłam wytrzymać! Tak się kończy moje jeden rozdział na dzień... Zdecydowanie to opowiadanie jest zbyt interesujące! Powinni karać za posiadanie zbyt dobrego talentu!😂 Oczywiście, żartuję.
    Oj, Sergi, Sergi... Uwielbiam go, ale jak przeczytałam, co było powodem ich rozstania, to po prostu miałam ochotę, grzecznie mówiąc, przypierdzielić mu. No co za dupek! Jak on mógł w ogóle tak na nią nawrzeszczeć? I to jeszcze takie rzeczy. Jak się dowiedział, że wyjechała, to powinien wsiąść w pierwszy lepszy samolot, czy inny transport, do Amsterdamu, a potem błagać ją na kolanach o przebaczenie!
    O, kurde... To się porobiło. Carmen jest w ciąży. Oby Sergi zachował się jak na prawdziwego mężczyznę przystało i nie stchórzył. Zresztą sam powiedział, że chciałby dzieci.
    Strasznie im kibicuję i mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią. Niech jak najszybciej odwołają ten głupi rozwód! I proszę mi tu między nimi więcej nie mieszać :( Ładnie proszę. Bardzo ładnie proszę.
    Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału, dlatego czekam na niego z niecierpliwością i życzę weny!
    Tak jeszcze spytam. Rozdziały wstawiasz regularnie czy jak Ci przypasuje? Tak pytam, żeby wiedzieć, kiedy najlepiej tu zaglądać.
    PS. Jeśli Cię to interesuje, to wróciłam także na bloga i pojawił się nowy rozdział.
    https://lajfisbrutalblogzaynmalikff.blogspot.com
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że się spodobało! :)
      Co do rozdziałów, to wstawiam tak, jak mi wyjdzie. ;-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze, które bardzo mnie motywują do pisania! <3