Tej nocy nie był w stanie
zmrużyć oka. Carmen nie odezwała się do niego. Nie odbierała, nie odpisywała…
Przez cały ten czas podobno znajdowała się w stolicy na jakichś targach, a
potem miała szkolenie… Pojechał do niej wczoraj wieczorem, ale jeszcze jej nie
było, a rano już jej nie było. Siedział więc z głową schowaną w dłoniach na eleganckim
korytarzu, bojąc się tego, co przyniesie dzisiejszy dzień.
Poderwał się z krzesełka, gdy usłyszał stukot
szpilek na posadzce. Miała na sobie szmaragdową spódnicę, beżową elegancką
koszulę i buty w tym samym kolorze. Włosy splotła w luźnego warkocza. Wyglądała
przepięknie. Zresztą, ona po prostu była piękną kobietą i Roberto był pewien,
że zachwycałby się nią nawet, jeśli miałaby na sobie worek po ziemniakach.
–
Carmi! – podszedł do niej szybko – Dlaczego nie odbierałaś? Cholera, kobieto,
martwiłem się!
–
Ellie mówiła, że przekazała ci, że jestem na służbowym wyjeździe. – wzruszyła
ramionami – Zresztą, jestem pewna, że Dani też zawracałeś głowę.
–
Jeśli przez zawracanie głowy rozumiesz, że próbowałem się dowiedzieć, gdzie się
podziewa moja żona i dlaczego się do mnie nie odywa, to tak. – warknął –
Posłuchaj… – złapał ją za dłoń – Chciałem cię przeprosić za zachowanie Ignacio.
Możesz myśleć co chcesz, ale ja nie miałem pojęcia o tym, co robił i o czym z
tobą rozmawiał… Nigdy bym nie pomyślał, że mogłabyś chcieć mnie oskubać. Poza
tym, wszystko co mam, mam dzięki tobie. Oboje dobrze wiemy, że nie byłbym tu,
gdzie jestem bez twojej pomocy, kochanie… – westchnął, głaszcząc delikatnie jej
policzek – Wiem, że przez to mogłaś się poczuć wykorzystana. I jest mi z tym
cholernie źle. Ja chyba naprawdę jestem kretynem, ale po prostu uważałem to za
oczywiste, że skoro było nam tak dobrze, jak byłaś ze mną w naszym mieszkaniu,
to tam już zostaniesz i przywieziesz resztę swoich rzeczy… I że znowu będzie
jak dawniej. Kochanie, ty wiesz najlepiej, że ja nigdy nie potrafiłem mówić o
swoich uczuciach… Ale ja cię nigdy nie przestałem kochać. I rozwód to ostatnie
czego chcę…
–
Przestań, Sergi – odsunęła się.
–
Proszę cię, Carmi…
– Nie.
– pokręciła głową – Czas już wchodzić na salę.
Przełknął głośno zalegającą
gulę, ale posłusznie wszedł do środka zaraz za swoją ukochaną. Zamknął oczy,
zacisnął zęby i pomodlił się w myślach, by Bóg pomógł mu odzyskać rodzinę.
***
–
Proszę o zabranie głosu przez powoda.
–
Wysoki sądzie, ja chciałbym wycofać powództwo w całości. – odezwał się Sergi –
Kocham moją żonę i nie chcę się z nią rozwodzić.
– W
takim razie dlaczego wniósł pan pozew? – zdziwił się sędzia.
–
Głupio się przyznać, ale chciałem, żeby żona była o mnie zazdrosna. Chciałem
sprawdzić, czy o mnie zawalczy. Owszem, mieliśmy małe problemy, ale tak to jest
w długoletnich związkach. My jesteśmy ze sobą prawie dziewięć lat, z czego
ponad pięć jesteśmy małżeństwem i kocham ją najbardziej na świecie. Dlatego
proszę o oddalenie powództwa, wysoki sądzie.
– Ja
się nie zgadzam! – brunetka poderwała się z miejsca – Proszę, by wysoki sąd
rozpatrzył powództwo. Chcę rozwodu.
– Ale
Carmi! – jęknął piłkarz, lecz sędzia go uciszył gestem dłoni.
– Pani
Soler, czy są jakieś przesłanki, które przemawiałyby za orzeczeniem rozwodu
między panią a pani mężem?
– Tak
jak w pozwie było napisane, wysoki sądzie, są między nami różnice nie do
pogodzenia, a ja ponad rok temu
wyjechałam z kraju, zostawiając męża samego. Nasze pożycie małżeńskie już dawno
się rozpadło.
–
Jakie, kurwa, rozpadło?! – sędzia uderzył z oburzeniem młotkiem, posyłając
groźne spojrzenie Sergiemu – Jeszcze dziesięć dni temu rano uprawialiśmy
namiętny seks!
–
Chyba nie ze mną – prychnęła, idąc w zaparte.
– To z
kim niby jesteś w ciąży, co? – wpatrywał się w nią z niedowierzaniem. Nie miał
pojęcia, co ona, do cholery, wyprawiała.
– Skąd
ty o tym wiesz?! – pisnęła, zdenerwowana.
– Od
Busquetsa.
– A on
skąd niby wie? – wytrzeszczyła oczy.
–
Elena widziała cię u ginekologa, Carmen – pokręcił głową.
– Skąd
wie, co tam robiłam? Mogłam przecież pójść po pigułki – warknęła.
–Poszedłem
tam i udawałem, że pomieszały mi się daty i pielęgniarka mi powiedziała, że
jesteś – wtedy w trzecim –, więc teraz pewnie jakoś na początku piątego
tygodnia ciąży, więc przestań kłamać, do cholery! Będziemy rodziną, Carmen!
Nosisz w sobie owoc naszej miłości! Proszę cię, kochanie… – wbijał w nią swoje
błagalne spojrzenie.
– Pani
Soler, czy to, co mówi pani mąż to prawda? Przypominam, że odpowiada pani pod
przysięgą – uniósł brew sędzia.
– Tak,
ale… To nic nie zmienia. Chcę rozwodu – powiedziała na wdechu, a oczy jej się
zaszkliły.
–
Mowy, kurwa, nie ma! – piłkarz uderzył pięścią w stół – Jesteście oboje moi!
Zarówno ty, jak i dziecko!
–
Wiecie państwo co… – westchnął sędzia – Wy się może zastanówcie w domu, o co
wam chodzi i czego chcecie i wróćcie tu za miesiąc. Albo i nie. – uderzył
młotkiem – Sprawę odraczam na miesiąc.
Brunetka złapała w rękę swoją
torebkę i zdenerwowana, w pośpiechu opuściła salę sądową. Ledwo zbiegła po
schodach, gdy została pociągnięta za rękaw marynarki i zderzyła się plecami z
twardym torsem sportowca. Odwróciła się i spojrzała na niego ze wściekłością.
– Co
ty wyprawiasz, co?! Dlaczego się teraz wycofujesz? – warknęła.
–
Mówiłem ci, że nie chcę się z tobą rozwodzić, Carmen, ale najwyraźniej mnie nie
słuchałaś!
–
Słuchałam, ale… – nie dał jej dokończyć.
– Ale
teraz zapakujesz ten swój słodki tyłeczek do auta i pojedziemy do domu na
spokojnie porozmawiać. – odparł nad wyraz spokojnie, popychając ją w stronę
Audi – Mamy sobie sporo do wyjaśnienia, a znając życie zaraz pojawią się tu
jacyś paparazzi. Już, wsiadaj. – otworzył jej drzwi, po czym obszedł samochód i
już po chwili odjechali w kierunku Pedralbes. Podróż minęła im szybko i nim się
obejrzała, znajdowali się już w wielkim salonie – Napijesz się czegoś? –
zapytał mężczyzna, wyjmując z lodówki sok pomarańczowy.
– Nie.
Miejmy to już za sobą – westchnęła, siadając na barowym stołku.
–
Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży, Carmi? – zapytał, opierając
się tyłkiem o stół.
– Skąd
pewność, że to twoje dziecko, co? – prychnęła, spuszczając wzrok.
– Bo
byś mnie nie zdradziła. Wiem to. I wiem też, że mnie kochasz.
–
Mówiłam ci, że czasem miłość nie wystarcza.
– Och,
przestań pieprzyć! – przewrócił oczami – Dlaczego nie dość, że mi nie
powiedziałaś, że będę ojcem, to jeszcze uparcie chciałaś się ze mną rozwieść?
– A to
nie pamiętasz już, dlaczego się rozstaliśmy? – syknęła, patrząc mu prosto w
oczy – Powiedziałeś, że nie chcesz mieć dzieci. Nigdy.!– podkreśliła – Więc
uznałam, że tak będzie lepiej. Nie chciałam ci niszczyć życia, kariery.
–
Żartujesz? Myślałaś, że zniszczysz mi życie mówiąc o ciąży? – pokręcił głową i
podszedł bliżej, ujmując jej twarz w swoje duże dłonie – Kochanie… – westchnął
– Wiem, co powiedziałem. I nawet nie masz pojęcia, jak bardzo tego żałuję. Nie
byłem wtedy gotowy na dziecko…
– Sergi,
ja cię wtedy nie prosiłam, żebyśmy sobie od razu zrobili dziecko. Chciałam po
prostu, żebyśmy kiedyś założyli rodzinę, postarali się…
–
Wiem. – przerwał jej – I naprawdę żałuję. Jak tylko wróciłaś do Barcelony i
zobaczyłem cię z Ciro na rękach… – nieśmiały uśmiech podświadomie wpłynął na
jego twarz – Od razu pojawiła się w mojej głowie taka myśl, że chciałbym
zobaczyć cię z naszym dzieckiem w ramionach. To dlatego potem się tak
wściekłem, jak widziałem klejącego się do ciebie Denisa. A jak zajmowaliśmy się
dziećmi Leo i Anto? Cały wieczór nie mogłem myśleć o niczym innym, jak o tym,
że chciałbym mieć z tobą dzieci.
–
Żartujesz sobie ze mnie?
– Nie,
kochanie. – zaśmiał się, ocierając jej łzy – Kocham cię najbardziej na świecie.
– oparł swoje czoło o jej – I chyba dlatego tak bardzo mnie zabolało, że nie
powiedziałaś mi o ciąży. Pomyślałem, że może uważasz mnie za zły materiał na
ojca i może to dlatego chcesz się rozwieść… Że nie chcesz, by twoje dziecko
miało takiego tatę… Wariowałem, bo mi nawet nie zasugerowałaś, że możesz być w
ciąży…
–
Bałam się, jak zareagujesz… – pociągnęła nosem.
–
Chcesz wiedzieć, jak zareagowałem? – zerknęła na niego niepewnie – Najpierw
byłem zaskoczony, ale już chwilę później oszalałem ze szczęścia. Zamówiłem już
nawet w klubie komplet dla naszego dzidziusia.
–
Naprawdę? – otworzyła z zaskoczenia usta.
–
Naprawdę. – wyszczerzył się i podciągnął ją do góry z siedzenia – Nie mogę się
doczekać, aż fasolka będzie z nami. – ułożył dłoń na jej jeszcze płaskim
brzuchu – Cholera, będziemy rodzicami, skarbie! – pochylił się i namiętnie ją
pocałował.
– A no
będziemy. – zachichotała – Niezłą masz skuteczność, muszę przyznać.
– To
znaczy? – nie zrozumiał.
– Z
wyliczeń pani doktor wynika, że do zapłodnienia doszło w ciągu moich dwóch
pierwszych dni podczas pobytu w Pedralbes.
– W
takim razie chyba mam superplemniki. – uśmiechnął się głupkowato – Kocham cię,
Carmi.
– Ja
ciebie też kocham, Sergi.
– I
pozostaniesz moją żoną?
–
Jeśli naprawdę tego chcesz…
– Jak
niczego innego. W sumie to… Mam pewien pomysł…
–
Jaki? – zmarszczyła brwi.
– Daj
mi godzinkę, a się dowiesz, dobrze?
– Ale…
– cmoknął jej usta.
–
Żadne ale. Zawiozę cię teraz do twojego mieszkania, gdzie spakujesz swoje
rzeczy i potem po ciebie przyjadę, w porządku? No to chodź – objął ją i
wyprowadził z apartamentu.
Dwie godziny później byli już w
mieszkaniu, wpuszczając ostatnich gości. Carmen nie miała pojęcia, dlaczego Sergi
postanowił zaprosić najbliższych przyjaciół z boiska, ale posłusznie usiadła na
kolanach męża i wzięła do ręki szklankę soku. Blondyn ucałował jej policzek i
pogłaskał jej udo.
– No
to powiecie, po co nas tu wszystkich ściągnęliście? – zapytał w końcu Leo.
– Na
mnie nie patrzcie! Ja nie wiem, co on chce wam powiedzieć. Podobno ma jakąś
niespodziankę – zaśmiała się Carmen.
– No
dobrze, kochani. – zabrał głos gospodarz – Jak pewnie wiecie, dzisiaj odbyła
się nasza sprawa rozwodowa. I na całe szczęście się nie rozwiedliśmy! – zebrani
goście zaczęli wiwatować – Ale to nie koniec niespodzianek! – uciszył ich – Ja
i moja ukochana żona już niedługo zostaniemy rodzicami. Moje plemniki są super
sprawne i zrobiłem dzidzię mojej małej. – ucałował ją w brzuch – No i teraz
najlepsze. – sięgnął na półeczkę pod ławą i wyjął złote koperty, rozdając je
przyjaciołom – Otwórzcie, proszę. – polecił – Kapitanie, przeczytasz?
–
Jasne. – przytaknął Argentyńczyk – Mamy zaszczyt zaprosić państwa, tutaj nasze
imiona, na odnowienie przysięgi małżeńskiej państwa Roberto, które odbędzie się
w piątek o godzinie dziewiętnastej w klubowej kaplicy na stadionie Camp Nou –
zakończył. Nim Carmen się zorientowała, Sergi klęczał już przed nią ze sporym,
aksamitnym pudełeczkiem w dłoni.
– Kochanie,
wyjdziesz za mnie ponownie? – zapytał – Pierścionek już masz, więc dokupiłem ci
do niego naszyjnik z takimi dwoma kółeczkami, które wyglądają jak obrączki.
– Jest
piękny – zerknęła na mieniącą się biżuterię.
– To
jak? Powiesz mi znowu tak? – przygryzł wargę, zestresowany.
– Czy
pan się właśnie obawia, że mu odmówię, panie Roberto? – zaśmiała się.
– Cóż…
Jeszcze kilka godzin temu chciała się pani ze mną rozwieść, pani Roberto, więc…
– Tak!
Jestem twoją żoną i z chęcią ponownie powiem ci to przed Bogiem!
***
Ulala! Coś długi mi ten rozdział wyszedł! ;p
Zadowolone? A może jakieś zażalenia? Przyjmuję wszystko na klatę :D
Buziaki!
Zażalenia? Co Ty mówisz? To super i jestem jak najbardziej za! To mi się podoba i jestem bardzo zadowolona. :D
OdpowiedzUsuńJak Carmen nie chciała przed rozprawą pogadać z Sergim i wtedy na sali tak uparcie obstawiała przy tym, że chce rozwodu, to się aż przestraszyłam! Żaden rozwód i rozprawę trzeba po prostu zakończyć, a nie odroczyć.
Dobrze, że Sergi wreszcie zachował się jak na mężczyznę przystało i zawalczył o ukochaną. W sądzie jak lew walczył, aby im rozwodu nie dano :D I fajnie wymyślił z tym odnowieniem przysięgi małżeńskiej. Mam nadzieję, że już raz na zawsze zażegnają pomiędzy sobą kryzys i będzie tylko lepiej. W końcu w drodze jest ich mała fasolka! To się teraz Sergi będzie musiał porządnie zająć swoją ukochaną żonką. Oby tylko już nikt im nie stanął na drodze. Proszę, tam między nimi nie mieszać! Zasłużyli na szczęście po tym, co ostatnio przeżyli.
A tekst o super plemnikach mnie rozwalił :D
A tak na koniec... NIE LUBIĘ TEGO ADWOKATA SERGIEGO. Co za burak. Przez niego prawie by się rozwiedli, bo trochę między nimi namieszał.
No to ja już wyczekuję następnego rozdziału i życzę dużo weny!
Pozdrawiam ;*
Uff! Na całe szczęście do żadnego rozwodu nie doszło :D Bo trochę się tego obawiałam po tym dość niefortunnym poranku. Carmen szła w zaparte i chciała rozwodu i słowa Sergiego o tym, że nie wiedział o poczynaniach mecenasa do niej nie trafiały. Jednak na sali rozpraw Sergi walczył jak lew wytaczając najcięższy argument o ciąży Carmen :) Sędzia już sam nie wiedział, co robić, dlatego dał im wolną rękę haha :D I dobrze, bo jeszcze chwila, a faktycznie ich małżeństwo zostałoby zakończone. Na szczęście Sergi wyjaśnił wszystko Carmen i zapewnił ją o swojej miłości oraz o tym, że pragnie dziecka. Biorąc pod uwagę jego wybryki w przeszłości wcale nie dziwię się Carmen, że początkowa była nastawiona do jego słów sceptycznie. Ale koniec końców mogą wspólnie oczekiwać narodzin maleństwa :) Pomysł z odnowieniem przysięgi, nie powiem, bardzo trafny :) Jak to niewiele potrzeba, by od rozwodu dojść w zupełnie inne miejsce :D
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na nowość, pozdrawiam :)
Kamień z serca, żadnego rozwodu nie będzie! Chociaż przez chwilę myślałam, że jednak Carmen nie odpuści i była chwila grozy.
OdpowiedzUsuńLepszej końcówki i takiej szczęśliwej być nie mogło. Odnowienie ślubu, to poważna sprawa, ale przy takich okolicznościach jest to wręcz genialny pomysł Roberto.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, buźka!
Alleluja! :D Nareszcie Sergi zachował się jak chłop z cojones i powiedział Carmen wszystko, co leżało mu na sercu :D I nie poddał się do ostatniej chwili! "Ginekolog" Busquets nieświadomie wsadził mu ASA w rękaw, co zmotywowało go jeszcze bardziej do walki o swoją rodzinę :) Obawiałam się, ze Carmen będzie szła w zaparte, ale na całe szczęście Sergi rozwiał jej wszelkie wątpliwości, więc teraz w spokoju (tsaa jasne ^^) będą oczekiwać na pojawienie się "fasolki" na świecie :) Pomysł z odnowieniem przysięgi małżeńskiej genialny! Roberto, jak Ty mi w tym momencie zaimponowałeś :D
OdpowiedzUsuńCud, miód i orzeszki <333