No. 11


                Popołudnie mijało im wręcz leniwie. Siedzieli na ogromnej, szarej kanapie. Carmen opierała się o poduszki i wpatrywała w laptopa, który leżał na jej kolanach. Sergi wygodnie rozłożył się obok, układając nogi żony na swoich udach i oglądał jakiś stary serial, co chwilę gładząc kostki brunetki. Było mu niezwykle dobrze. Takie ciche, spokojne, miłe popołudnie. Mimo że Soler właśnie pracowała, to i tak się cieszył. Wiedział, że nie mogła tak po prostu mieć gdzieś firmy, której była właścicielką. Ucieszył się więc, gdy mu powiedziała, że na czas jego powrotu do zdrowia będzie pracować z jego mieszkania i tylko redagować książki. Sama jej obecność musiała mu więc wystarczyć.
                Spojrzał na swoją towarzyszkę i podświadomie się uśmiechnął. Jej oczy przybrały bardziej intensywny kolor, a to oznaczało, że to co czytała musiało jej się spodobać. Przygryzła wargę i chciała już coś zacząć pisać na klawiaturze, ale z wyraźnego letargu wyrwał ją dźwięk przychodzącego połączenia. Sergi pochylił się i podał jej komórkę. Dziewczyna uniosła brwi w geście zdziwienia, ale odebrała.
– Co jest, Lio?
– Pamiętasz, jak kiedyś uratowałem ci tyłek i wyciągnąłem z tego zapyziałego studia tatuażu zanim dałaś sobie wydziarać jednorożca? – Argentyńczyk odpuścił sobie powitanie.
– Ugh, mieliśmy do tego nie wracać! Miałam wtedy szesnaście lat! I to był pegaz – fuknęła.
– Nie uważasz, że powinnaś mi się jakoś odwdzięczyć?
– Co masz na myśli? – spojrzała niepewnie na wpatrującego się w nią męża.
– Co powiecie z Sergim na romantyczny wieczór w pięknym, wielkim domu z wypełnioną po brzegi lodówką?
– Jaki jest haczyk?
– Właściwie to są cztery. – zaśmiał się wesoło – Thiago, Mateo, Ciro i Hulk. Zajęlibyście się nimi wieczorem? Chciałbym zabrać Anto na romantyczną kolację. Od narodzin Ciro nigdzie nie byliśmy sami…
– Poczekaj chwilkę… – westchnęła – Sergi, Leo pyta, czy moglibyśmy zając się dzisiaj chłopcami i Hulkiem? Co ty na to?
– W porządku. – pokiwał od razu głową – Oni przyjadą tu, czy mamy jechać do nich?
– Halo, Leo? Mamy przyjechać do was czy…
– Tak, tak będzie najlepiej, żeby nie trzeba było wozić tabunu rzeczy. O siódmej? Dacie radę?
– Jasne, zaraz się ogarniemy. Ja już w sumie skończyłam na dzisiaj pracę. Niedługo będziemy.
– Kocham was! – krzyknął do słuchawki, po czym się rozłączył.
– No to robimy dzisiaj za niańki, Roberto. – westchnęła – Oby nie żartował z tą pełną lodówką.
                Po nieco ponad godzinie wjechali na podjazd jednej z większych posesji Castelldefels.  Już w progu bardzo serdecznie przywitał ich gospodarz.
– Messi, dusisz! – wysapała Soler.
– Tak bardzo wam dziękuję, że się zgodziliście! – teraz porwał w objęcia kolegę z drużyny.
– Dobra, już dobra! – poklepali się po plecach – Kiedyś się zrewanżujesz, stary. Ja będę o tym pamiętał – puścił mu oczko, złapał Carmen za dłoń i pociągnął w głąb domu.
– Gdzie Anto?
– Ubiera się. – wzruszył ramionami, ale szeroko się uśmiechnął – Ciro jej pomaga.
– To idę do nich zajrzeć. – powiedziała dziewczyna – A ty Sergi sprawdź, czy Lionel nie kłamał o lodówce. – spojrzała z ukosa na przyjaciela – A, no i zapytaj dokładnie o chłopców. Co mają zjeść, kiedy iść spać i takie tam. – wbiegła po schodach i zapukała w drewniane drzwi, które były lekko uchylone – Wow! – gwizdnęła z podziwem, widząc Argentynkę – Czuję wibracje czwartej ciąży, siostro!
– Oj, nie przesadzaj! – pacnęła Soler w ramię, po czym mocno ją przytuliła – Dziękuję, że zostaniecie z dzieciakami.
– Nie ma problemu. Śmiem twierdzić, że my będziemy się tu równie dobrze bawić, o ile nie lepiej! Mam rację, Ciro? – zapytała, biorąc malca na ręce – Pojemy, pobawimy się, pośpimy… Będzie odjazdowo, no nie?
– Mhm, zwłaszcza jak wujek Sergi będzie zmieniał pieluchę – zaśmiały się, schodząc na dół.
– Z czego się tak śmiejecie? – zapytał Leo.
– Z tego, że wujek Sergi po raz pierwszy w życiu będzie dzisiaj zmieniał pieluchę.
– Co?! – wrzasnął Katalończyk – Ale jak to? Dlaczego ja? Carmen? – patrzył na nią błagalnie.
– No wiesz… Czasem trzeba się poświęcić dla wygody dziecka, stary – parsknął Messi.
– Daj spokój, Roberto. Przecież on cię nie ugryzie.
– Co innego obsika – wyszczerzył się gospodarz.
– Mogę się jeszcze z tego wycofać? – jęknął załamany.
– Sergi, nie przesadzaj. – skarciła go żona – Nic ci się nie stanie, jak jeden wieczór zajmiesz się dziećmi przyjaciół. Nie każą ci ich przecież wychowywać. – pokręciła zła głową – Bawcie się dobrze, kochani. Zapanuję nad waszymi synkami, a ten tchórz zajmie się psem, bo najwyraźniej tylko na to się przyda. – westchnęła – Bądźcie grzeczni! – pomachała im na pożegnanie, zgarnęła chłopców do salonu i włączyła bajki – Pobawicie się chwilkę grzecznie, a ciocia zrobi coś do jedzenia?
– Tak! – krzyknęli jednocześnie Mateo i Thiago.
– Sergi, zerknij na nich, dobrze? A ty, brzdącu, – dotknęła palcem wskazującym nosa najmłodszego z rodu Messi – siądziesz tutaj w swoim krzesełku i mi pomożesz.
                Po jakimś kwadransie wszyscy zajadali się zapiekanymi kanapkami z warzywami, a mały Ciro wypił swoją wieczorną porcyjkę mleka. Carmen usadowiła się na kanapie w pozycji półleżącej. Do jej prawego boku przytulił się najstarszy z rodzeństwa, a do lewego środkowy – dokładnie pomiędzy nią a Roberto. Najmłodszy z chłopców ufnie wtulił się w pierś Soler i powoli zasypiał. W nogach Thiago z kolei leżał Hulk – wielki pies. Piłkarz nie mógł się powstrzymać i kiedy pozostali bacznie śledzili kolejne poczynania Kaczora Donalda, zrobił im zdjęcie, które od razu wstawił na swój instagramowy profil, w opisie dodając jedynie serduszko.
– Jak on słodko wygląda – wyszeptał, gładząc główkę dziecka.
– Mały słodziak – uśmiechnęła się, całując czółko Ciro.
– Thiagui i Matu też już odpłynęli. – pokręcił głową z rozbawieniem – Ależ się w ciebie wtulili.
– Moje małe przylepy. Ale musimy ich jakoś przetransportować do łóżek, nie budząc ich – skrzywiła się.
– Czekaj, ty leż, a ja wezmę najpierw jednego, zaniosę do pokoiku i potem drugiego, a ty weźmiesz Ciro – powiedział, wstając i biorąc na ręce Mateo.
– Ale poczekaj, na pewno możesz? Dasz radę? – zmartwiła się.
– Kotek, spokojnie, nie jestem jakąś ciamajdą.
– Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi – przewróciła oczami.
– Spokojnie, nic mi nie będzie, kotku. Zaraz wrócę po Thiago.
                Gdy już każde z najmłodszego pokolenia rodziny Messi–Roccuzzo spało wygodnie w swoim łóżeczku, a elektroniczna niania zajęła miejsce na środku ławy przed telewizorem, oboje ponownie opadli na kanapę.
– No już, chodź tu się przytulić. – wyciągnął ramię i przyciągnął do swojego boku brunetkę – Mówiłem do mojej żony, Hulk, ale niech ci będzie. – zaśmiał się, gdy ogromny pies wskoczył na siedzisko i umościł się w ich nogach – Dobry piesek. – pogłaskał zwierzę po głowie – Chyba daliśmy sobie radę, co? – objął mocno Soler i ucałował jej skroń.
– Na to wygląda. – westchnęła, opierając głowę na jego piersi – Podziwiam Anto. Ma w domu trójkę dzieci, wielkiego psiaka i męża, który często jest poza domem, a ona nadal ma mnóstwo energii! Ja po kilku godzinach padam na twarz! – jęknęła.
– Może to dlatego, że stopniowo dochodziło jej obowiązków? No wiesz, nie mieli przecież od razu trójki dzieci…
– Może racja. Ja bym chyba nie dała rady.
– Bez przesady. Skoro Morata sobie świetnie radzi z bliźniakami, to nie ma rzeczy niemożliwych – zachichotał.
– Właśnie, co słychać u mojego Álvarito? – uniosła wzrok na Katalończyka.
– Twojego? – uniósł brwi – Kochanie, czy ja mam ci przypomnieć, kto jest twoim mężem?
– Niewiele brakowało, żebym została panią Morata – przygryzła wargę, próbując się nie roześmiać. Roberto wzmocnił swój uścisk. Najwyraźniej ta historia z przeszłości nadal działała mu na nerwy.
– Oświadczył ci się po pijaku, Carmen… – rzucił przez zaciśnięte zęby.
– Owszem, ale o wszystkim nazajutrz pamiętał i stwierdził, że jeśli interesuje mnie jego oferta, to od razu możemy iść do urzędu stanu cywilnego – drążyła.
– Miałem mu wtedy ochotę naprawdę porządnie skopać dupę! Wiedział, że w szafie miałem ukryty pierścionek, a odwalił coś takiego! – pokręcił wściekły głową.
– Miałeś już wtedy pierścionek? – zdziwiła się, gdy pokiwał głową – Ale przecież zaręczyliśmy się dopiero jakieś pół roku później…
– Nie mogłem wybrać odpowiedniego momentu. – wzruszył ramionami – Przed tą całą farsą też miałem go już ze dwa, może trzy miesiące.
– I Álvaro o tym wiedział?
– Tak. – jęknął, pocierając twarz – Chciałem, żeby pierścionek był idealny, więc stworzyłem grupę i kumple pomagali mi wybrać ten odpowiedni. Wiesz, kilku kumpli z klubu, kilku z reprezentacji… Z Moratą znaliśmy się z młodzieżówek i się lubiliśmy. Więc mimo że był niepoprawnym kobieciarzem, to zapytałem go o zdanie.
– Trochę się potem do siebie nie odzywaliście. – wyszeptała – A teraz? Macie kontakt?
– Czasem. – przyznał – Oszalał na punkcie bliźniaków. – zaśmiał się – Kto by pomyślał, że ten flirciarz ustatkuje się przed trzydziestką? I że to nie będzie efekt wpadki?
– No cóż. Zakochał się.
– A no zakochał. – wychrypiał piłkarz, wpatrując się w swoją żoną. Przez głowę przelatywały mu teraz setki myśli. A co by było, gdyby? Gdyby Carmen zgodziła się wtedy wyjść za Moratę? Czy byłaby szczęśliwsza? Może to właśnie ona byłaby teraz matką bliźniaków, a nie włoska fotomodelka? Co by było, gdyby Carmen została panią Roberto później niż w wieku dwudziestu lat? Czy wszystko byłoby takie samo? A może byłoby lepiej? I wreszcie… Co by było, gdyby się tamtego feralnego dnia nie pokłócił z Soler? Czy była szansa, żeby ocalić ten związek? Czy ta słodka Carmen nadal żywi do niego urazę? Czy ona w ogóle jeszcze go kocha? – Carmi? – zapytał szeptem. Brunetka zdążyła już zasnąć, mocno w niego wtulona. Chwycił jedną ręką koc, którym ją przykrył. Odgarnął jej włosy z czoła i delikatnie ucałował – Byłem idiotą, Carmi. – wyszeptał cichutko tak, by jej nie obudzić – Chcę tego wszystkiego. Z tobą. Proszę, nie zgódź się na rozwód. Daj mi jeszcze nadzieję na szczęśliwe zakończenie. – oczy zaszły mu łzami, gdy czule gładził ramię kobiety, szepcząc w jej włosy – Tak bardzo cię kocham…


***
Nasz piłkarzyk chyba troszkę się przed Wami odkrył... Co Wy na to? :D

Komentarze

  1. Carmen i Sergi, zwłaszcza Sergi niepotrzebnie się martwili opieką nad trójką dzieci przyjaciół i psem :D Poradzili sobie znakomicie! :D Ciro to już w ogóle upodobał sobie Carmen :) Widać, że ma podejście do dzieci ^^ Kiedy wymęczone zabawą dzieciaki zasnęły Carmen i Sergi sobie porozmawiali, a przez mężczyznę zaczęła przemawiać zazdrość, gdy pojawił się temat Alvaro :D No powiem Ci, nie spodziewałam się, że coś takiego się wydarzyło w przeszłości haha :D Ale koniec końców Carmen została żoną Sergiego, a ona dalej ją kocha i nie chce żadnego rozwodu, czym mnie zdziwił. No bo okej, poprzednie rozdziały były przyjemne w ich wykonaniu, ale to jednak on sam wyszedł z propozycją tego rozwodu. Ach, kto ogarnie facetów? :D Sam zaniechaj tego rozwodu to będziesz miał szczęśliwe zakończenie, o!
    Bardzo jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy, dlatego czekam z niecierpliwością na nowość :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat rozwodu oczywiście powróci, ale jeszcze Wam nie zdradzę, jak to się potoczy. A co do Sergiego... Jeszcze się wygada, dlaczego zrobił, jak zrobił. ;)

      Usuń
  2. Nic dodać ni ująć,jesteś moją królową takich momentów,muszę się wiele nauczyć od ciebie hah♥ Czekam na szybki next i życzę wenyy♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie sobie dali radę z opieką nad gromadką Messich. I tak sobie myślę, że sami mogliby pomyśleć nad założeniem swojej rodziny. Oh, mam taką samą nadzieję jak Sergi, ale na pewno Carmen nie zdecyduje się na podpisanie papierów rozwodowych. 😁
    Przepraszam też za to, że nieregulanie komentuje, ale wiedz, że wszystkie rozdziały mam nadrobione! I zapraszam również do siebie na nowy rozdział u Gercia. 😉
    Buziaki, do następnego! 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż mogę napisać? Nadzieja umiera ostatnia ;p
      Buziaki, kochana! <3

      Usuń
  4. Nie ma to jak romantyczna randka z trójką dzieciaczków i wielkim psem :D Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Sergi panikuje nad pełną pieluchą co źle wróży na wizję jego ojcostwa :P Chyba że przy własnym dziecku takich cyrków odwalać nie będzie, a przynajmniej taką mam nadzieję :)
    Aj Sergi ... dlaczego powiedziałeś to wszystko dopiero wtedy, gdy Carmen zasnęła :( Jestem pewna, że oddałaby wszystko, aby to usłyszeć! Ale znając życie i facetów, poczeka sobie na to przez jakiś czas. Chociaż chciałabym zostać pozytywnie zaskoczona :D A mógłby zacząć od anulowania tego śmiesznego rozwodu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepszej Roberto nie potrafił zorganizować ;p
      Carmen faktycznie będzie musiała dłuuugo poczekać na tak szczere wyznania od Sergiego. A rozwód... No cóż. Już w najbliższej przyszłości się dowiecie co i jak :D

      Usuń
  5. Jako że autorka na mnie krzyczy i wywiera presję oraz poczucie beznadziei i zawalonej sprawy i bycia najgorszym czytelnikiem ever sprawia, że rodzi się we mnie silna desperacja i potrzeba udowodnienia sobie, autorce i całemu światu i powiedzenia głośnego i donośnego -NIE. Otóż NIE. A nawet TAK-tak czytam, TAK łatwo się mnie nie pozbędziesz i TAK będę to komentować. 3 razy tak! Ja już w Mam Talent byłabym w półfinale, a tak? Pff.. A idź...
    Co do rozdziału, bo już pluję jadem tak mi się wydaje, a ja tu bardzo pokojowo i poza tą desperację to pełna miłość, really.
    A propos pełnej miłości-czyżby była tu sielanka? U ciebie? Sielanka? To naprawdę bardzo rzadkie zjawisko i powinnam wpisać sobie tę datę do kalendarza, a potem wieki ci ją wypominać.
    Nie wiem, czy zacząć od uroczej końcówki czy po kolei i najsłodsze na koniec (chyba, że wciąż wyznajesz teorię obozu Lewej, to następnym razem mnie uprzedź, bo planu wypowiedzi nawet nie mam, takie rzeczy nie mogą się już zdarzać!)
    Opieka nad dzieciakami. Biedak Sergi już na głęboką wodę, nie jedno, nawet nie bliźniaki (jakie mu się niedługo urodzą), a cała zgraja. Szczęście, że nie był w tym sam (ale już niedługo..)(też mam swoje teorie spiskowe, a co!), ale chociaż to nie ich dzieci, to scena wyglądała jak z bajki, taka rodzinka, bez problemów i rozwodu w toku - słodko! Mam nadzieję, że opanuje w ten sposób strach przed pieluchami, potrenuje na dzieciach kolegi, żeby potem wzorowo zająć się swoimi. Plan jest dobry, wszystko w trakcie realizacji, chciałoby się zapytać-co może pójść nie tak? Ale gdybym faktycznie o to cię zapytała, to zamiast przygotowywać się do egzaminów i pisać licencjatu, to ty byś mi napisała od myślników z trzydzieści stron z twoimi pomysłami na dramę-w trosce o ciebie, nie zrobię tego!
    Końcówka? No kochane i wzruszające. Sergi naprawdę ją kocha, ale coś czuję, że ta miłość może zostać wystawiona niedługo na próbę (po raz drugi [!]) i że tą swoją miłość będzie musiał udowodnić i wziąć się w końcu w garść. Pewnie nawet nie jest świadomy, co za jego plecami robi prawnik.. Jego małżonka też mu nic nie powiedziała.. Mam trochę wrażenie, że są razem, ale żadne z nich nie bierze tego na "poważnie", może chwilowy romans.. Albo tylko mnie tak się wydaje. Czekam na kolejny i może tym razem uda mi się skomentować szybciej.
    Bardzo bardzo kocham i podziwiam! <3333
    Do następnego!! Buziaki!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że niby ja wywieram presję?! :o To chyba żart! Ja jestem milutka, cichutka i kochaniutka 24/7 przez 365 dni w roku! :D
      Widzisz? Ja też potrafię zrobić sielankę. Ale wiem, że Ciebie to nudzi, więc spokojnie - za chwilę to zepsuję, easy. ;p
      Słodkie zawsze na początku - przynajmniej tak w Dojo mówiła nam królowa matka <3
      Ej, ej, ej! Jakie bliźniaki? Chcesz, żeby on na zawał zszedł? :o Poza tym powiedziałaś, że dzieciom mówimy stanowcze NIE, więc się dostosuję (Sergi będzie działał TYLKO w NOCY). XD
      Och, łaskawa Pani! Dziękuję Ci, że mnie oszczędziłaś (i dałaś pomysł na jutrzejsze zajęcie xdd)!
      Chwilowy romans małżonków... Hmm... Chyba robi mi się tutaj jakaś "Moda na sukces" powoli! :D

      Buziaki! <333

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze, które bardzo mnie motywują do pisania! <3