No. 8


                Były takie dni, kiedy nienawidziła być szefową. W to piękne niedzielne popołudnie z chęcią poszłaby na plażę, piknik z rodziną czy przyjaciółmi. Albo chociaż na krótki spacer. Tak jak jej pracownicy. Niestety nie mogła sobie na to pozwolić. Musiała wykonać masę roboty papierkowej – dokumenty potrzebne na wczoraj!
                Robiła podsumowanie promocji ostatniej powieści, przeglądając zestawienia związane z tym przedsięwzięciem, kiedy nagle rozdzwonił się jej telefon. Przeciągnęła po ekranie palcem i odebrała.
– Carmen Soler, słucham?
– Dzień dobry, dzwonię z Hospital de Barcelona. Chciałam panią poinformować, że przed chwilą trafił do nas pani mąż, pan Roberto – jej serce na chwilę się zatrzymało.
– Sergi?! – pisnęła, podnosząc się natychmiast z miejsca – Mój Boże, co mu się stało? Co z nim?
– Miał wypadek. Jego stan jest stabilny. Czy mogłaby pani przyjechać?
– Oczywiście! Będę za kwadrans.
                Szybko zamknęła za sobą drzwi i wsiadła do auta. Wyjechała z parkingu z piskiem opon, kierując się w stronę Avinguda Diagonal. Gdy stanęła na światłach, pospiesznie wybrała numer do Danieli. Niemka odebrała już po pierwszym sygnale.
– No co tam, Carmi? – odezwała się wesolutko.
– Sergi jest w szpitalu – rozkleiła się.
– Co? Nie żartuj tak sobie.
– Dani, on miał wypadek! – pociągnęła nosem – Właśnie dzwonili do mnie ze szpitala, że u nich wylądował. Nie chcieli powiedzieć nic więcej. Tylko tyle, że jego stan jest stabilny… Boże, Dani, boję się!
– Kochanie, uspokój się. Może to nic poważnego? Shhhh, maleńka. – próbowała jakoś uspokoić przyjaciółkę – Gdzie jesteś?
– Właśnie wjeżdżam na parking szpitala – westchnęła, pobierając bilet.
– Uspokój się, kochanie. Policz do dziesięciu, weź głęboki wdech i idź tam. Znajdź swojego męża, dowiedz się, co z nim, idź do niego, złap za rękę i zadzwoń do mnie. Chyba, że chcesz, to mogę już do ciebie jechać.
– Nie chcę psuć wam planów… – jęknęła, wysiadając.
– Daj spokój, Carmen! Już się zbieramy i jedziemy. Daj nam tylko znać, gdzie was szukać. Marc już zakłada buty. Zaraz będziemy.
– Dziękuję. – szepnęła, kończąc połączenie. Kiedy znalazła się w wielkim holu, przez jej ciało przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Podeszła do recepcji, gdzie siedziała młoda blondynka – Przed chwilą dzwonił do mnie ktoś od państwa z informacją, że mój mąż tutaj trafił po wypadku.
– Spokojnie, proszę pani, proszę spokojnie oddychać. – posłała jej kojący uśmiech – Jak nazywa się pani mąż?
– Sergi Roberto Carnicer.
– Mhm.. Już, chwileczkę. – wklepała coś do komputera – A pani to Carmen Soler Nuñez. Zgadza się?
– Dokładnie. – pokiwała głową niecierpliwie – Czy może mi pani powiedzieć, gdzie jest mój mąż? Co z nim?
– Spokojnie, jego życiu nic nie zagraża. Znajduje się teraz w sali numer dwieście pięć. Drugie piętro. Po wyjściu z windy na prawo. Pierwsze drzwi to dyżurka lekarska. Prowadzącym pani męża jest doktor Victor Mendez.
– Dziękuję! – krzyknęła, biegnąc do windy. W środku nerwowo stukała butem, licząc sekundy. Gdy w końcu usłyszała piknięcie, a drzwi się otworzyły, wystrzeliła z nich niczym z procy. Siłą rozpędu wpadła na dobrze zbudowanego mężczyznę, oprószonego już nieco siwizną.
– Uwaga! – posłał jej delikatny uśmiech – Kogoś pani szuka?
– Tak. – pokiwała głową – Doktora Mendeza. Wie pan, gdzie go znajdę?
– Victor Mendez, miło mi. – wyciągnął w jej stronę rękę, którą szybko uścisnęła – W czym mogę pomóc?
– Panie doktorze, trafił tu mój mąż po wypadku. Sergi Roberto.
– Ach tak. – potwierdził – Ten piłkarz z roweru.
– Co z nim? – zacisnęła mocno dłonie w piąstki, stresując się odpowiedzą lekarza.
– Pani mąż miał wypadek na rowerze. Jechał z górki, nie zdążył wyhamować przed wielkim konarem, który po ostatniej wichurze leżał na ścieżce. – kobieta pobladła, co nie uszło reakcji lekarza – Ale proszę się nie martwić. Jest trochę poobijany. Czekamy jeszcze na zwolnienie się tomografu i konsultację z chirurgiem.
– Chirurgiem?
– Niestety podejrzewamy złamanie w obrębie ręki. Ale to jeszcze musimy potwierdzić prześwietleniem.
– Czy ja mogę do niego wejść?
– Tak, proszę. – zaprowadził ją do sali – Dostał silne leki przeciwbólowe.
– Dziękuję.
                Delikatnie i powoli nacisnęła klamkę i cichutko weszła do dużej, jednoosobowej sali – nie ma to jak prywatne szpitale. Podeszła do łóżka, na którym najwyraźniej spał piłkarz i usiadła na krzesełku obok. Spojrzała na jego podrapaną twarz i ręce, po czym chwyciła jego dłoń w swoją i łza spłynęła jej po policzku. Po poprzednim wybuchu łez w aucie musiała wyglądać okropnie z rozmazanym makijażem, lecz niezbyt się tym przejmowała. Wysłała SMS do Danieli, po czym pociągnęła głośno nosem. Usłyszała szelest pościeli i poczuła uścisk na swoich palcach.
– Carmi? – wychrypiał, spoglądając w stronę brunetki.
– Jestem tu, skarbie. – pogłaskała go po głowie, pochyliła się i ucałowała jego czoło – Wszystko będzie dobrze.
– Co ty tu robisz?
– Zadzwonili do mnie ze szpitala. I powiedzieli, że… – rozpłakała się – Że mój mąż miał wypadek! Tak się bałam…
– Ej, shhh, kochanie. – chwycił ją mocniej, co zaowocowało tym, że krzesełko przysunęło się bliżej łóżka – Żyję, nic mi nie jest. Nie płacz, skarbie – wziął jej ręce w swoje i ucałował.
– Tyle razy ci mówiłam, żebyś nie jeździł na tym przeklętym rowerze! – jęknęła – Ale ty jesteś uparty jak osioł!
– Shhh, – przyciągnął ją bliżej zagłówka i przytulił – obiecuję, że już nigdy więcej nie wsiądę na rower. Tylko już nie płacz, skarbie, bo mi serce pęka, że to przeze mnie tak cierpisz – wyszeptał w jej włosy.
– Obiecujesz? – spojrzała na niego błagalnie.
– Tak, Carmi, obiecuję. A jeśli skłamię, masz prawo mnie wykastrować. – parsknęła śmiechem na te słowa – O, tak o wiele lepiej. Wyglądasz sto razy bardziej seksownie, kiedy się uśmiechasz aniżeli płaczesz.
– Dureń – zaśmiała się, wtulając się w jego szyję.
– Och, nie chciałbym państwu przeszkadzać, ale tomograf się zwolnił. – do sali wszedł doktor Mendez – Chce pani zawieźć męża?
– Tak – małżonkowie odpowiedzieli jednocześnie.
– W porządku. – zachichotał mężczyzna – Korytarzem do końca i na lewo. Nie może pani wejść z nim do środka, ale może pani poczekać tuż przed drzwiami. Ze swojej strony obiecuję, że oddam pani męża jak najszybciej będzie to możliwe – puścił im oczko i wyszedł.
                Po zawiezieniu Sergiego do odpowiedniego gabinetu, Soler usiadła na krzesełku w korytarzu. Zamyśliła się do tego stopnia, że nawet nie zauważyła, kiedy obok niej miejsce zajęli Daniela z Marciem.
– Hej, kochana, jak się trzymasz? – objęła ją Niemka.
– W porządku. – uśmiechnęła się lekko – Sergi jest na badaniach – kiwnęła głową.
– O, o wilku mowa. – zaśmiał się bramkarz na widok przyjaciela – Jak się czujesz, stary?
– W porządku. Trochę obolały, ale okay… Ale co wy tu robicie? – dziwił się.
– Martwiliśmy się o ciebie – odpowiedziała Dani.
– Jak Carmen zadzwoniła z płaczem, że jej mąż jest w szpitalu, to nieźle się przestraszyliśmy – dorzucił Marc.
– Naprawdę tak się o mnie bałaś? – zerknął niepewnie w stronę małżonki.
– Nie, na żarty. – przewróciła oczami – Co powiedział lekarz?
– Nic.
– Jak to nic?
– No normalnie. Powiedział, że zaraz do nas przyjdzie i wszystko powie, bo nie chce się powtarzać dwa razy. Pewnie już zdążył się zorientować, że musiałby też wszystko powiedzieć tobie, bo bałabyś się, że coś przekręcę albo nie dopowiem.
                Brunetka już chciała rzucić jakąś ciętą ripostą, lecz wtedy tuż obok nich zjawił się lekarz prowadzący i zabrał ich do swojego gabinetu. Jak się okazało, stan piłkarza nie był najgorszy, ale nie był też nietknięty. Katalończyk miał wstrząśnienie mózgu i złamany mały palec prawej ręki. Na całe szczęście żebra były jedynie poobijane. Dostał dokładne wytyczne co do procesu leczenia i pełną dokumentację dla sztabu lekarskiego klubu.
– Na noc zostanie pan jeszcze u nas na obserwacji. Uraz głowy nie był taki znowu lekki i nie chciałbym, żeby przebywał pan sam. Lepiej, żeby po powrocie do domu ktoś miał przez cały czas na pana oko… Czy może mi pan to zagwarantować?
– Cóż… – zaczął piłkarz, ale Carmen weszła mu w słowo.
– Spokojnie, panie doktorze. Ja oczywiście zajmę się mężem. –położyła dłoń na udzie blondyna – Będę przy nim dzień i noc. Słowo honoru!
– Będziesz moją pielęgrniareczką? – wyszczerzył się Roberto, odwracając głowę do żony – Mmm, podoba mi się to. Panie doktorze, czy ja w takim razie mógłbym wyjść już dzisiaj?
– Rozumiem, że aż się pan pali do powrotu do domu ze swoją piękną żoną, ale jednak wolałbym, żeby dzisiejszą noc spędził pan na moim oddziale. Jutro pan sobie odbije – puścił mu oczko.
– À propos. Bo ja mam jeszcze takie jedno pytanie do pana doktora – zaczął niepewnie, spoglądając na swoją towarzyszkę.
– Tak?
– Czy… No wie pan… Czy mogę… – odchrząknął i szybko powiedział to, co chodziło mu po głowie – Czy mogę uprawiać seks w trakcie tej całej rekonwalescencji? – Soler oblała się rumieńcem, a Mendez z pokerową twarzą odpowiedział:
– Z medycznego punktu widzenia nie widzę żadnych przeciwwskazań. Możecie państwo normalnie ze sobą współżyć. Zaleciłbym jednak zmniejszenie intensywności przez najbliższy tydzień, aż do naszego następnego spotkania.
– W porządku.
– Dobrze… To my… Chyba już pójdziemy do sali…
– Do zobaczenia. – lekarz odprowadził ich do drzwi – A, panie Roberto? Zalecałbym, żeby to żona przez najbliższy czas była na górze – puścił oczko uśmiechniętemu od ucha do ucha pacjentowi i pomachał im na pożegnanie.
– Słyszysz, kochanie? Musisz być na górze, żebym się nie przemęczał!
– Sergi! – pisnęła – Zachowuj się, jesteśmy w szpitalu.
– Dlatego już się nie mogę doczekać, aż będziemy w domu! – zapiał na cały korytarz. Ter Stegen to usłyszał i zaczął się śmiać.
– A co takiego masz w tym domu, że już tak cię do niego ciągnie?
– Co mam? – prychnął – Piekielnie seksowną żonę, która będzie moją pielęgniareczką. – wyszczerzył się – A lekarz powiedział mi, że możemy normalnie uprawiać seks, tylko że Carmi powinna być na górze.
– Nie zrobił tego! – Daniela aż otworzyła usta.
– A jednak. – jęknęła Soler – Naprawdę zapytał lekarza, czy możemy normalnie uprawiać seks.
– I pytał, czy może być na górze? – Niemiec nie mógł powtrzymać chichotu.
– Nie. To akurat doktor Mendez dodał sam od siebie. – panowie przybili piątkę – Lubię gościa.
– No najwyraźniej równy z niego facet.
– No to my chyba będziemy się zmywać, gołąbeczki. – odezwała się architektka – Bądźcie grzeczni, bo chyba nie chcecie potem tłumaczyć dziecku, że poczęliście je w szpitalu – pokazała język przyjaciółce.
– Boże, zapadnę się chyba pod ziemię ze wstydu! – westchnęła Katalonka.
– Kochanie, seks to normalna rzecz. Zwłaszcza w małżeństwie – ucałował jej dłoń.
– Jasne. – pokręciła głową – Ty naprawdę mocno musiałeś się w tę głowę uderzyć…


***
Moje drogie Czytelniczki!
Wpadam tu do Was pomiędzy pakowaniem prezentów i zostawiam do oceny nowy rozdział. Troszkę tu chyba zaleciało sielanką, co? Chyba mi się to nawet podoba... Co o tym sądzicie? Piszcie w komentarzach!
Chciałabym Wam z całego serca życzyć wesołych, spokojnych, rodzinnych Świąt. Dużo zdrowia i powodzenia, aby spełniły się Wam najskrytsze marzenia. ❤ A ode mnie macie taki maleńki prezent świąteczny - otóż na moim poprzednim blogu http://loca-como-yo.blogspot.com/ pojawiło się coś nowego - ciąg dalszy historii Ari.
Zapraszam! 😁

Komentarze

  1. Sergi jest niemożliwy! Chyba bym umarła ze wstydu po słowach piłkarza. 😂😂😂 ogólnie to ta cała sytuacja z wypadkiem była dobrym impulsem dla obojga, bo zdecydowanie widać, że to ich do siebie zbliżyło.
    Korzystając z okazji zapraszam na nowy rozdział u Gerarda oraz na nowość -> https://www.wattpad.com/story/169273437-przyjaźń-kamil-stoch

    Wesołych Świąt kochana. ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, uśmiałam się nad tym rozdziałem! ;D Sergi przeszedł dzisiaj samego siebie, a to pytanie o współżycie ... szczęka mi opadła, a potem sama do siebie zaczęłam się śmiać! Chociaż sugestia lekarska i tak pobiła wszystko. A Roberto jak się ucieszył! Ci faceci to serio nic w tych głowach nie mają i myślą tym mniejszym i znajdującym się niżej móżdżkiem :P
    Biedna Carmen niepotrzebnie wpadała w panikę, bo jak się okazała mężusiowi nic poważnego się nie stało ... chociaż podejrzewam, że rzeczywiście mógł mocno stłuc sobie główkę :D Ale! Dzięki całej tej sytuacji prawie wpadli sobie w ramiona! A raczej prawdziwe uczucia dały o sobie znać :P Chociaż ich znając dość szybko skomplikują tą sielankę ;D
    Wesołych Świąt kochana! I dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszę już tu drugi raz (tak, tym razem z właczonym internetem...)
    Wiem, będzie już nie tak ładnie napisane a raczej w kierunku streszczenia tego, co napisałam, bo naprawdę chciałabym już iść spać 🙈
    Po tym rozdziale przynajmniej widać, że prawnik działa na własną rękę i mam nadzieję, że (Carmen..tak? Mam już sklerozę, zwłaszcza jak pisałam ci never ending story o Ariadnie..) główna bohaterka (najbezpieczniej!)napomknie podczas czasu opieki nad mężem o całym najściu i sprawie rozwodu.. Lekarz naprawdę mnie rozbawił, na samym początku już kminiłam romans tej dwójki,ale później jednak zadziało się między Sergim i Soler (ha, nazwisko pamiętam, od Alvaro!), więc już po romansie.. Ciekawi mnie tylko ta nagła zmiana nastawienia. Najpierw nie chce z nią rozmawiać, potem ona z nim, coś się najwyraźniej stało, o czym żadne z nich nie mówi..biorą rozwód(jeszcze nie, ale niby soon)..opieka, wybuch emocji -rozumiem, to piekne, bo widać, że tak naprawdę się kochają, ale Sergi z tym seksem za bardzo wyskoczył do przodu, no..no za szybko, co to jest. Przecież ona go zostawiła z jakiegoś powodu, Potem on sie z jakiegoś powodu nie odzywał, miał inne panienki, zażądał rozwodu.. naprawdę mnie to intryguje, czy na pewno intencje są czyste, jeśli teraz tak, to co właściwie wydarzyło się w ostatnim czasie..no i dlaczego?!?
    Ale tego to ja sie niestety mogę próbować domyśleć, bo ty i tak mnie tu zagniesz, że będę siedzieć i zbierać mózg i szczękę z podłogi..dlatego też czekam niecierpliwie, zacieram rączki i przebieram nogami🙈😂💞❤️ Kocham bardzo, oczywiście wszystkiego, wszystkiego co najlepsze na święta moja kochana!! I dużo weny!! Ściskam, buziaki!! 💟🎄💘

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój BOŻE ROBERTO TY DZIKUSIE! HHAHAH uśmiałam się tak ze cały dom nnie słyszał brawo kochana hahahahh A co do tego przeszłaś samą siebie mam nadzieje że Roberto zapomni o tym całym rozwodzie i będzie między nimi dobrze...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze, które bardzo mnie motywują do pisania! <3