No. 5


                Wchodząc na Camp Nou, wciągnęła głośno powietrze. Tak dawno jej tu nie było, a jednak czuła się, jakby w ogóle stąd nie odeszła. Znajomy gwar kibiców, świetnie znane przyśpiewki inicjowane przez Grada d’animació… Czuła się jak w domu. Bo tak naprawdę to była w domu. Kochała ten stadion, tych ludzi, ten klub – to było jej życie. Od zawsze była kibicem i sport stanowił znaczną część jej życia. Po związaniu się z piłkarzem, to wszystko tylko się spotęgowało.
                Z twarzy dwudziestopięciolatki w ogóle nie schodził uśmiech. Czuła, jakby odzyskała jakąś zagubioną cząstkę siebie. I tu już nawet nie chodziło o sam mecz, ale o gromadkę słodkich dzieciaczków, które, odkąd ją zobaczyły, cały czas się do niej kleiły – z małym Ciro na czele. Trzymała go na rękach przez całe spotkanie. Tuliła go do siebie i całowała małą główkę, a chłopiec pulchnymi paluszkami bawił się jej włosami albo naszyjnikiem, posyłając przy tym najsłodsze uśmiechy pod słońcem. Nawet tuż po zakończeniu meczu, kiedy całą grupą dziewczyny schodziły z dziećmi na dół do szatni, by pogratulować piłkarzom zwycięstwa, najmłodszy Messi nie chciał się ruszyć z objęć nowej cioci.
– No proszę, widzę, że Ciro ma już nowy obiekt westchnień! – zaśmiał się Jordi, podchodząc i przytulając Soler.
– Ten mocny uścisk i upór to ma chyba po tatusiu. – dziewczyna wystawiła język w kierunku kroczącego do niej Leo – Cześć, królu – przywitali się buziakiem w policzek.
– Carmen Soler. Jak dobrze, że jesteś! – zapiał z zachwytu – W końcu będę mógł zostawić z kimś moje dzieci i wyjść gdzieś z żoną. – wyszczerzył się – Atomowa ciocia Carmi już jest na posterunku. Do twarzy ci z dzieckiem, wiesz?
– Tylko dlatego, że to twoje dziecko i to nie ja mam nieprzespane noce. – zachichotała – Co maluchu? Pójdziesz do tatusia? – przekazała kapitanowi drużyny chłopczyka.
– U cioci było pewnie wygodniej, co? – zaświergotał do syna, zerkając rozbawionym wzrokiem na wkurzoną Carmen – Nie moja wina, że masz spory, jędrny biust, a ja nie – wzruszył ramionami.
– Lio! – pacnęła go dłonią w głowę.
– Dobra, dobra. I tak wszyscy wiemy, że to prawda, Soler! Panowie, – zagwizdał na współzawodników – jeśli ktoś by nie wiedział, to ta wspaniała, przepiękna, seksowna ciotka to Carmen Soler. Nasza przyjaciółka i wielki kibic. Nie było jej w kraju przez jakiś czas, ale wróciła. Już na dobre. I nigdzie się nie wybiera, prawda? – przygwoździł ją swoim spojrzeniem.
– Przysięgam na Camp Nou, że już donikąd nie wyjeżdżam, panie kapitanie – zasalutowała.
                Mężczyźni zaczęli podchodzić do swoich partnerek i dzieci. Witali się z nimi, przyjmowali gratulacje, gilgotali pociechy. Soler stanęła na uboczu i przyglądała się temu wszystkiemu z nieodgadnioną miną. Nie wiedziała nawet, kiedy podszedł do niej jeden z zawodników.
– Hej, my się chyba nie mieliśmy jeszcze okazji poznać. – posłał jej zabójczy uśmiech – Mam na imię Denis.
– Carmen.
– Bardzo mi miło cię poznać, piękna. – ucałował jej dłoń, co zdziwiło kobietę – Od dawna znasz się z chłopakami?
– Powiedziałabym, że od zawsze. Kręciłam się zawsze przy klubie i tak jakoś wyszło. Część chłopaków znam jeszcze z czasów rezerw. Leo poznałam jakieś dziesięć lat temu i wprost nie mogę uwierzyć, że ma żonę i trójkę dzieci! – chichotała – A ty? Jak się czujesz w Barcelonie?
– W porządku. A od kiedy cię poznałem, to jest jeszcze lepiej – wyznał, zmniejszając dystans między nimi. Soler zarumieniła się i odwróciła na chwilę wzrok, co niekoniecznie było dobrym posunięciem, gdyż zauważyła zmierzającego w ich stronę Roberto, który w oczach miał…furię.
– Carmen, pozwól. – chwycił ją mocno za przedramię i odciągnął daleko, poza zasięg wzroku i słuchu całej grupy – Co ty tu, do cholery, robisz? – warknął.
– To już na mecz nie mogę przyjść? – jej brwi powędrowały ku górze – Jakbyś zapomniał to jestem socio. Kocham ten klub i jeśli będę miała ochotę, to będę przychodzić na mecze. Nie możesz mi tego zabronić, Sergi – pokręciła głową.
– A przychodź sobie na mecze, proszę cię bardzo. Tylko nie flirtuj potem z moimi kumplami z drużyny!
– Co? O co ci chodzi?
– Nie udawaj! Widziałem, jak flirtowaliście z Denisem. – prychnął – Przypominam ci, że jesteś moją żoną.
– A ja ci przypominam, że nie jesteśmy razem i podobno się rozwodzimy, więc nie twój zasrany interes, czy i z kim flirtuję! Ja ci nie zaglądam do łóżka, więc się odwal – wyrwała rękę z jego uścisku i powróciła do Denisa. Chwilę jeszcze rozmawiali, a kiedy chłopak poprosił ją o numer telefonu, nagle nie wiadomo skąd zmaterializował się przy nim Roberto.
– Ostrzegam cię, Suaréz. – pchnął palcem jego klatkę piersiową – Lepiej trzymaj łapy i całą swoją resztę z dala od mojej żony, bo nie ręczę za siebie! – wokół zapanowała cisza i wszyscy skupili spojrzenia na tej trójce – Carmi jest moją żoną i nie życzę sobie, żebyś z nią flirtował! Rozumiesz?! – zaskoczony piłkarz przytaknął krótko, gapiąc się na kolegę po fachu – Chodź, odwiozę cię do domu – złapał dłoń brunetki w swoją i pociągnął ją w kierunku wyjścia ze stadionu. Wsiadła grzecznie do jego Audi i nie zabrała głosu dopóki nie zaparkowali przed jej kamienicą.
– Co to miało być, Sergi? – zapytała cicho.
– Jesteś moją żoną. Nie pozwolę, żebyś przyprawiała mi rogi z kolegą z drużyny – odpowiedział pewnym głosem.
– Rozwodzimy się, Sergi. Ty miałeś tą swoją Coral, więc nie rozumiem, o co… – nie dał jej dokończyć.
– Bo ja z nim pracuję, Carmen. Nie chcesz chyba wywołać niepotrzebnych spięć w drużynie? Dobrze wiesz, że po mojej stronie stanęliby wszyscy, którzy znają nas od dawna. Nas i naszą historię. Z Leo na czele. Nie chcesz chyba, żeby Denis wyleciał z drużyny przez spotykanie się z tobą?
– Nie zrobiłbyś tego – zaśmiała się, ale gdy spojrzała w jego stronę oniemiała. Roberto wyglądał na bardzo poważnego. Znała to spojrzenie mówiące, że nie zawaha się przed niczym, żeby tylko postawić na swoim.
– Sprawdź mnie, kochanie.


***
Taa-daaam!
Dzisiejszy rozdział chciałabym zadedykować mojej Królowej Dram, która wczoraj obchodziła swoje urodzinki (cholera, nie mogę powiedzieć, że jesteś stara, bo ja jestem starsza... 😢)! Także ten... Przyjmij to, co się tutaj zadziało na klatę, Oliwia i odwdzięcz mi się jutro Reusem 😝
No i teraz pytanie do moich wszystkich czytelniczek - co sądzicie o postępowaniu Sergiego? Czekam na Wasze komentarze, moje drogie!
Luv ya!

Komentarze

  1. Ale się uśmiałam! No proszę, jaki zazdrośnik, ale czułam, że tak może być. I proszę niech Carmen sprawdzi Roberto, bo może być bardzo, baaaardzo ciekawie 😂😈
    Buziak! ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Odwdzięczyłam się, oczywiście, no i sam w sobie Reus się odwzdzięczył 2 golami na meczu.. chyba jest ok😄
    Każesz mi porównać rozdziały.. Wiesz co, miałam rację, wiedziałam, że twój będzie lepszy. Gdybym ja umiała pisać tak 1.krótko 2.treściwie 3.pięknie, to ja bym była w siodmym niebie. Tylko wiecej takich rozdziałów!!!!! (w wolnym tłumaczeniu: rusz swój zacny tyłek i pisz tego cuda jak najwięcej!)
    W sumie nie zaczelam jeszcze komentować tego rozdziału.. widzisz? Nie umiem pisać krótko!
    Sergio. No naprawdę, chłop się gubi w zeznaniach. Podsumujmy. Przygruchał sobie lasię, foszy się na swoją eks, ale jednak się nią zajmuje, zrywa z lasią, żąda rozwodu, jest zazdrosny jak cholera o to, że gada sobie z jego kolegą (oczywiście tylko dlatego, że jest jego kolegą, gdyby flirtowała z załóżmy takim Reusem, to spoko loko, baw się dobrze? Czy też wymyśli, że to popsuje ich relacje z Dortmundem i to niesportowe??..)
    Mam nadzieję, że w końcu dojrzeją i jakoś otwarcie pogadają, pani Królowo Budowania Napięcia, bo to się załamać z ich dwójką idzie... Jestem ogromnie ciekawa jak to wszystko dalej się potoczy. Niedługo będę ci zawracała głowę, żeby wstawić następny, więc pisz pisz zapasy, bo zaraz wynegocjuję wstawienie wszystkiego na raz w zamian za kilka dodatkowych dram...^^
    Do następnego zatem! I dziekuję za piękną dedykację oczywiście! Nie jesteś stara, tylko młoda, a ja młodsza od ciebie(ale nie że rocznik 2000👾)😂😂❤️❤️
    Buziaki!!!❤️❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh, la, la ... Sergi niczym hiszpański byczek ;o I powiem Ci tak, z jednej strony go nie rozumiem, ale z drugiej ... no miał troszeczkę racji. Ale tak tyci tyci! Bo ok, "rozwodzić się rozwodzą", ale to na pewno byłoby niezręczne, gdyby Carmen spotykała się z kolegą swojego byłego męża. Wiadomo jakie są media i zaraz rozbuchałyby całą sprawę, co zawsze niekorzystnie wpływa na samych zainteresowanych. Ale to oczywiste, że w jakimś procencie była to scena zazdrości :P Zasłonił się racjonalnymi argumentami xD I to prawda, że większość stanęłaby za nim, a Denis byłby ofiarą. W końcu ich przyjaciele znają historię ich miłości i wielu nadal uważa, że się kochają. Tylko żeby on tym "Sprawdź mnie kochanie" nie sprowokował Carmen do niechcianych wydarzeń :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Sergi za tą asertywność wielki plus,kocha ją ! wiedziałam wiedziałam! to przez miłość ale świnia że tak chce postąpić....niemożliwy jest niemożliwe. Nieraz jest głupiutki potem taki zaborczy a potem znowu...masakra,"sprawdź mnie kochanie" no brzmi nieźle

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze, które bardzo mnie motywują do pisania! <3