No. 10


                Wbiegła po schodach, dzwoniąc przy tym pękiem kluczy, które usiłowała wyjąć z niewielkiej, skórzanej torebki. Otworzyła drzwi i głośno krzyknęła, że już wróciła. Podeszła do blatu, gdzie szybko przełożyła jeszcze cieplutkie croissanty na szklane talerzyki. Piłkarz podszedł do niej z wielkim uśmiechem i ucałował jej szczękę. Wziął dwa duże kubki z kawą i podążył za żoną na taras.
– Stałeś się gentlemanem? – zdziwiła się, kiedy wyraźnie pokazał jej, by szła przodem.
– Nie. Po prostu lubię patrzeć na twój cholernie zgrabny tyłek. Gdybym teraz nie miał w rękach dwóch gorących kubków, to sprzedałbym ci niezłego klapsa.
– Sergi! – pisnęła, kiedy mocno ją do siebie przyciągnął tuż po tym, jak odstawił na rattanowy stolik picie – Ej! – klepnęła go w ramię, poczuwszy lekkiego klapsa w pośladek.
– Och, no już. – pomasował jej piekące miejsce – Przepraszam, kochanie. Nie mogłem się powstrzymać. – cmoknął jej nos – Nie bocz się na mnie. Siadajmy, bo nam zaraz te pyszności wystygną. Całe wieki nie jadłem nic od pani Marisy!
– No to częstuj się! – zaśmiała się, a piłkarz od razu rzucił się na wypiek, krusząc przy tym niemało. Popił gorącą latte i błogo się uśmiechnął.
– Mmm… Pistacje! – zerknął niepewnie na kobietę – Carmen, czy mogę cię o coś zapytać?
– Pewnie.
– Co robiłaś w Amsterdamie? W sensie czym się tam zajmowałaś?
– W sumie to robiłam mniej więcej to samo co w Barcelonie. – wzruszyła ramionami – Redagowałam książki z mojego wydawnictwa, robiłam tłumaczenia i pracowałam w tym zaprzyjaźnionym małym, holenderskim  wydawnictwie sportowym . Wiesz: poprawki, redagowanie, recenzje…
– A w wolnym czasie?
– Nie miałam wolnego czasu – parsknęła.
– Ale jak to? W ogóle? – zmarszczył brwi.
– W ogóle. Pracowałam od rana do nocy. Jak było coś na wczoraj, to potrafiłam pracować i po dwadzieścia godzin. Byleby wyrobić się w terminie.
– Carmen… – westchnął – Rozmawialiśmy już kiedyś na ten temat. Nie możesz tak się zaharowywać. Praca nie jest najważniejsza! – był najwyraźniej oburzony zachowaniem brunetki.
– Wiem, Sergi. Ale tam nie miałam nic innego do roboty. Byłam tam sama. Nie miałam ochoty siedzieć w pustej kawalerce i gapić się bez celu w ścianę…
– Mogłaś chociaż gdzieś czasem wyjść, poznać nowych ludzi… – sam nie wierzył, że to powiedział. Na samą myśl, że mogła poznać tam jakiegoś faceta i się z nim zbliżyć miał ochotę z całej siły przywalić pięścią w ścianę.
– Uwierz mi, nie miałam wtedy ochoty na zawieranie jakichkolwiek nowych znajomości. – w końcu odważyła się na niego popatrzeć – Myślisz, że to była dla mnie łatwa sytuacja? Może cię zadziwię, ale nie. Wcale nie było mi łatwo samej w obcym kraju.
– To dlaczego wyjechałaś?
– Bo wydawało mi się, że tak będzie prościej! Że w zupełnie innym miejscu, gdzieś gdzie wszystko nie będzie mi o tobie przypominać, łatwiej będzie mi się odciąć od tego, co zostawiłam tutaj… – podkurczyła nogi, kuląc się na fotelu.
– I co? Udało się? – zakpił.
– Nie. Źle się tam czułam, Sergi. Barcelona to moje miasto. Tutaj jest moje miejsce. Mój dom – pociągnęła nosem.
– Carmi…
– Ogarniesz to? Pójdę wziąć prysznic.
                Nie czekała nawet na odpowiedź, tylko od razu niczym z procy wystrzeliła i popędziła do łazienki. Pochyliła się nad umywalką, spoglądając niepewnie w lustro. W oczach zebrały jej się łzy. Zaczęła się powoli rozbierać. Rozczesała włosy szerokim grzebieniem, po czym odsunęła szklane drzwiczki i weszła pod prysznic. Włączyła deszczownicę, pozwalając, by strugi gorącej wody oblały jej ciało. Nabrała na dłoń szamponu, który wmasowała delikatnie w skórę głowy, spieniając go.
Kiedy spłukała z włosów odżywkę, usłyszała skrzypnięcie drzwi. Do środka wszedł Roberto. Dokładnie otaksował ją wzrokiem, a w jego oczach pojawiły się ogniki. Przycisnął żonę do ściany, wściekle atakując jej usta. Nie mógł się powstrzymać przed pieszczeniem jej smukłego ciała. Złapał ją władczo za pośladki, sprawiając, że oplotła go w pasie nogami. Dziewczyna poczuła twardą męskość naciskającą na jej podbrzusze. Blondyn zjechał dłonią, delikatnie muskając jej wejście swoim palcem. Powoli przygotowywał ją na swoją erekcję. Gdy uznał, że była wystarczająco mokra, opuścił ją na ziemię, odwrócił tyłem do siebie, oparł o kafelki i lekko pochylił. Silne dłonie umiejscowił na biodrach Soler i zaczął pchać. Oboje głośno jęknęli, gdy piłkarz osiągnął spełnienie. Niespiesznie odsunął się od partnerki, wyłączając deszczownicę. Chwycił brunetkę za rękę, pomagając stanąć na miękkim, białym dywaniku. Wytarł najpierw ją, a potem siebie. Kiedy lekko się pochylił, by złożyć na malinowych ustach soczysty pocałunek, usłyszeli pukanie do drzwi i głośne głosy. Zupełnie tak, jakby ktoś przed chwilą wszedł do mieszkania.
– Co to? – przestraszyła się Carmen.
– Nie wiem. – ściągnął brwi – Poczekaj. – przepasał się błękitnym ręcznikiem – Pójdę zobaczyć. – wyszedł pospiesznie z łazienki, kierując się do salonu, skąd dochodziły odgłosy. Przy kanapie stali właśnie Jordi, Marc–Ándre oraz Sergio, żywo o czymś dyskutując – Chłopaki? – zdziwił się – A co wy tu robicie?
– Przyszliśmy zobaczyć, czy żyjesz – odparł Niemiec.
– Wiecie, co to jest dzwonek do drzwi? Ja wam tak nie włażę do domów – skarcił piłkarzy.
– Oj, daj spokój. – prychnął Busquets – Przeszkodziliśmy ci w prysznicu?
– Poniekąd.
– Poniekąd? Jak można poniekąd brać prysznic? – dziwił się Alba.
– Możecie już wyjść? – jęknął gospodarz.
– Nie, dopóki nam nie odpowiesz.
– Dobra. – prychnął – Nie byłem sam, okay?
– Żartujesz sobie?! – warknął Sergio – Masz niespotykaną szansę, żeby naprawić wszystko z Carmen, a ty pieprzysz się pod prysznicem z jakąś…
– Nie kończ! – ostrzegł go – Mogę uprawiać seks z kim chcę i kiedy chcę, a wam nic do tego!
– A ja głupi myślałem, że ty nadal coś czujesz do swojej żony. Po tym, co widzieliśmy z Dani w szpitalu… – pokręcił głową rozczarowany bramkarz – Co to za panienka?
– Nie muszę wam się spowiadać! Najlepiej by było, gdybyście już sobie poszli. Widzicie, że jest ze mną w porządku, więc możecie iść. Zobaczymy się kiedy indziej.
– Nie ruszę się stąd, dopóki mi nie powiesz, kogo tam chowasz, Roberto!
– Wal się, Busi! – kiedy jeden z kapitanów Barcelony pchnął młodszego kolegę, ten podniósł zrezygnowany ręce do góry – Dobra już, dobra! Jeśli już musicie wiedzieć, to uprawiałem przed chwilą namiętny seks pod prysznicem z moją osobistą żoną.
– Co takiego?! – krzyknęli wszyscy trzej.
– Nie uwierzę, dopóki tego nie zobaczę!
– Jordi, nie pokażę ci mojej nagiej żony – zaśmiał się blondyn.
– Nie, jaja sobie z nas teraz robisz, tak?
– Nie. – pokręcił głową, wzdychając. Zrozumiał, że kumple najzwyczajniej w świecie nie odpuszczą. Krzyknął więc głośno – Kochanie, weź sobie ten wielki ręcznik z szafki, otul się nim i chodź tu na sekundkę. – spojrzał spod byka na gości – Tylko mi się nie ślinić!
– Emm… Cześć, chłopaki? – po chwili kobieta niepewnie podeszła do Sergiego, który od razu mocno ją do siebie przyciągnął i ostentacyjnie pocałował na oczach wszystkich.
– Carmen? – oczy przybyłych się powiększyły.
– Wy naprawdę…?
– My naprawdę co? – nie zrozumiała.
– Kochanie, chłopaki mi nie wierzą, że przerwali nam romantyczne chwile.
– Cholera, jak przyszliśmy, to wy naprawdę się bzykaliście? – Albie szczęka opadła.
– Jordi, z całym szacunkiem, ale jakbyście weszli, zanim byśmy skończyli, to nie stałbym tu taki zadowolony, a ty nie miał byś nietkniętej buźki.
– Ale wy naprawdę…? – niedowierzali.
– Kotku, powiedz im proszę, bo oni nam nie odpuszczą – chichotał roznegliżowany.
– Ugh! – jęknęła i oblała się rumieńcem. Zamknęła oczy i rzuciła – Ja i mój mąż właśnie uprawialiśmy seks pod prysznicem, pasuje?
– A teraz możesz już otworzyć oczy, Carmi. – Roberto się zaśmiał i ujął jej twarz w swoje dłonie – Nie mamy się czego wstydzić, żono. – pochylił się i zaczął ją namiętnie całować –Błagam, niech oni już idą – jęknął w jej usta.
– Dobra, panowie. My tu chyba jesteśmy zbędni. – odezwał się ter Stegen – Sprawdziliśmy, że oboje żyją i mają się nad wyraz dobrze, więc możemy pochwalić się dziewczynom, że misja spełniona. Także spadamy – pomachał im.
– Pa! – krzyknęli dwaj pozostali i wyszli, zatrzaskując drzwi wejściowe do mieszkania.
– W końcu! – uradował się Roberto, zrywając z nich ręczniki i zanosząc swoją partnerkę do ich wielkiego łóżka.
– Sergi! – odepchnęła go od siebie.
– Co? – zdziwił się.
– Prezerwatywa!
– Cholera. – przeklął pod nosem – Chyba gdzieś… – zerknął do szafki nocnej – O, mam! – rozerwał zębami srebrne opakowanie, uśmiechając się cwano do Katalonki – Muszę zrobić zapasy – nie dał jej dojść do słowa, zamykając usta pocałunkiem.

***
Na zakończenie tego i początek nowego tygodnia, moje aniołki! Dobrego dnia!

Komentarze

  1. Hej! :) Dziękuję za odwiedziny u mnie, ja dziś miałam wolną chwilkę i nadrobiłam wszystko u Ciebie :) I powiem, że za nic nie potrafię rozgryźć zachowania Sergiego... Ten cały rozwód zupełnie mi tutaj nie pasuje :D No bo... Po co się rozwodzić, skoro takie rzeczy się dzieją? No właśnie :D W ogóle ten cały adwokat wydaje m się jakiś podejrzany, ale z drugiej strony przecież chyba nie działałby na własną rękę bez wiedzy swojego klienta? Ach, tyle mam pytań! :D
    Scena w szpitalu mnie rozłożyła na łopatki :D Wiem, że wypadek, wiem, że Carmen najadła się strachu, ale pytania Sergiego i późniejsze insynuacje lekarza były mistrzowskie :D Jak widać oboje wzięli sobie jego słowa do serca i nie próżnowali. Jeśli tak ma wyglądać opieka Carmen nad mężem to ja nie wiem, czy on tak szybko będzie chciał wyzdrowieć hihi ^^
    Ach, ci faceci! Wchodzą, jak do siebie i oskarżają Sergiego o najgorsze, a on tylko spędzał upojne chwile z żonką. Jeju, ja na miejscu Carmen chyba zapadłabym się pod ziemię ze wstydu, ale dała radę. A później to mogli znów cieszyć się sobą nawzajem ^^
    Czekam z niecierpliwością na nowość i przy okazji zapraszam do siebie, na nowość na Kepie ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że wpadłaś! :D
      Kwestie adwokata i rozwodu zapewne jeszcze się pojawią, ale chyba dam im się jeszcze pocieszyć tą sielanką. ;)

      PS Już lecę na Kepę ;p

      Usuń
  2. Awww piękne chwile i to wbicie chłopaków! HAHAHAH UWIELBIAM ICH XD
    Nie mogę sie doczekać dalszych rozdziałów więc szybciutko sie za nie zabieraj hahah>>

    OdpowiedzUsuń
  3. Sergi to taki Isco z Twojego poprzedniego opowiadania :D Zachowanie normalnie toćka w toćkę! ^^
    Doskonale zdaję sobie sprawę, że sprawa rozwodu jeszcze powróci, choć na ten moment wydaje mi się to być abstrakcją. Sergi szaleje za swoją żonką :P Więc jakim cudem chciałby się z nią rozwieść?
    Ale najlepszy moment to i tak inspekcja w wykonaniu przyjaciół, którzy uparli się, że chcą znać tożsamość tajemniczej kochanki hahaha. Szkoda że nie kazali Carmen jeszcze przysięgać i opowiedzieć wszystkie szczegóły ^^
    Tsaa ^^ czemu nie przypomniała sobie o prezerwatywie pod prysznicem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, oczywiście sprawa rozwodu jeszcze wróci. I poznacie ją z różnych perspektyw. Zobaczymy, co będziecie wtedy myśleć o bohaterach ;p

      PS Tak, wiem - mam słabość do niegrzecznych chłopców XD

      Usuń
  4. Wkurzyłam się i piszę komentarz. Jakbym nie zdała praktycznej gramatyki języka angielskiego przywozisz swoje zacne cztery litery i piszesz za mnie poprawę podczas sesji na ocenę 5.
    A więc: Sergi ty niewykształcony gamoniu. Ja nie wiem, czy on wierzy w bociany, czy w kapustę, ale do zapłodnienia dochodzi gdy komórka jajowa (nie, ty tego nie masz tylko twoja partnerka, i nie, nie ma to nic wspólnego z najnowszym modelem smartfona) połączy się z plemnikiem (tak-to akurat masz w dużych ilościach i nie, to nic nie ma wspólnego z indiańskimi plemionami). I z tego robi się dziecko. I teraz uwaga, bo komplikacje rosną. Kiedy już zajdzie do zapłodnienia, nie ma szans, że zapłodni się drugi raz. Więc nie musisz się męczyć i szukać zabezpieczenia, gdy twoja jeszcze-żona już jest w ciąży. Naprawdę, drugiego nie dorobisz. Może udało ci się za pierwszym razem sklecić bliźniaki ale no tak to już nie działa. Więc nie kłopocz się przez najbliższe 9 miesięcy nie ma o co się martwić, spoko luzik, więcej nie zapłodnisz (tej samej partnerki, oczywiście możesz inne, ale tylko spróbuj a ja zrobię coś, czego pożałujesz. To tylko informacja.)
    Wbicie kolegów.. No cóż. Domyślam się, że po hulaszczym trybie życia (hujaszczym)(XDDD nocne komentarze came back!) to mogło być dla nich zaskoczenie. Oby zbyt szybko się nie zawiedli a cudowna zmiana podejścia do życia kolegi niczym po praniu mózgu Małgorzaty Rozenek w pałacu w Radziejowicach nie ulegnie zmianie. (Bądźmy szczere-i ja wiem i ty wiesz, że to wszystko zaraz się sp..zepsuje.)(cieszmy się chwilą, niech trwa póki może i autorce nie włączy się "mode on" na psychopatyczną wariatkę, z klawiaturą laptopa w pobliżu.)
    Kończę, bo mój czas się kończy, marzę o śnie ale jeszcze trochę przede mną. Mam nadzieję, że dotrę niedugo do najnowszego i również skomentuję (obiecuję poprawę i odmianę niczym Sergi)(jeśli jego odmiana będzie chwilowa to gorzej dla ciebie, opcja sielanki zawsze dostępna!:D)
    Buziakiii !!!! <3333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera, chyba muszę Sergiego do Ciebie na naukę kalendarzyka przysłać - najwyraźniej ksiądz przed ślubem niewystarczająco mu to wszystko wyjaśnił... Bliźniaki jak u Moraty? To by dopiero było! :p

      Powinnam właśnie robić projekt na marketing, ale co? Właśnie mam pomysł na nowy rozdział - DZIĘKI - czyt. jeśli obleję sesję, to będzie to Twoja wina i NIGDY nie przyjadę do Gdańska, bo nie będzie mnie na to stać. XD

      Luv ya! (I nocne komentarze :D)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarze, które bardzo mnie motywują do pisania! <3